Jest rok 1972. UNESCO - organizacja wyspecjalizowana ONZ - ustanawia "Listę światowego dziedzictwa". Mają na nią trafić arcydzieła dziedzictwa kulturowego: zabytki, groty, zespoły budowli, dzieła człowieka, stanowiska archeologiczne oraz cuda dziedzictwa naturalnego: pomniki przyrody, parki narodowe, formacje geologiczne, strefy naturalne.

Jest rok 1978. Pierwszych 12 obiektów zostaje wpisanych na tą prestiżową Listę. Wśród nich 2 w Polsce: Stare Miasto w Krakowie i Kopalnia Soli w Wieliczce. W następnych latach kolejne miejsca o "wyjątkowej powszechnej wartości" trafiają na Listę, coraz więcej państw przyjmuje lub ratyfikuje Konwencję.

Jest rok 2013. Lista liczy sobie już kilkaset miejsc. Po powrocie z Bliskiego Wschodu wpadam na pomysł, by odwiedzić, poznać i utrwalić na zdjęciach jak najwięcej z nich.

Jest rok 2018. Zakładam bloga, by podzielić się z Wami tym, co widziałem...

Na chwilę obecną - po konferencji w Rijadzie we wrześniu 2023 - Lista obejmuje 1202 obiekty (w tym 3 obiekty skreślone), w 168 Państwach-Stronach Konwencji.

wtorek, 28 lipca 2020

Maulbronn

 ...visit № 185...


...czyli: o opactwie powstałym za sprawą pewnego muła...


Prastary klasztor leżący w dolinie rzeki Salzach, pośród leśnych ostępów Schwarzwaldu i Odenwaldu, został założony prawdopodobnie już około 1138 roku. Niejaki Walter z Lomersheim, rycerz bez zmazy i skazy, zainspirowany reformatorskimi ideami Bernarda z Clairvaux, postanowił porzucić zbroję i wstąpić do zakonu cystersów. Jako że do najbliższego klasztoru był kawał drogi, umyślił oddać swoje włości w Eckenweiher pod budowę nowego opactwa, co by blisko miał i wygodnie. Przekonał też Ulryka z Neuburga, opata klasztoru cystersów w sąsiedniej Alzacji, by ten podesłał mu kilkunastu zakonników i braci świeckich do nowej siedziby. Gdy delegacja pod przywództwem opata Dietera z Morimond przybyła na miejsce, rozczarowała się srodze. Eckenweiher nie był odpowiednią lokalizacją dla klasztoru - brakowało wody i materiałów budowlanych, nadto bandy rabusiów często-gęsto napadały w lasach na wędrowców, przez co okoliczne szlaki i dukty nie należały do bezpiecznych. Rycerz Walter zwrócił się więc o pomoc do nowo wybranego biskupa Spiry Günthera z Hennebergu, do którego diecezji należał Eckenweiher. Biskup odwiedził konwent w 1147 roku i wkrótce potem przeniósł braci zakonnych do Maulbronn. Tyle mówią fakty historyczne, legenda zaś chce inaczej. Wedle niej bracia, szukając nowej siedziby, załadowali na muła (niem. Maultier) worek z zawartością klasztornego skarbca, pobłogosławili i wyprawili w świat. Muł doszedł do miejsca, gdzie obecnie znajduje się źródełko Eselsbrunnen, zrzucił swój ładunek i zaczął grzebać kopytem w ziemi, aż wytrysnęła fontanna wody. Uradowani bracia zobaczyli w tym niechybny znak boży i postanowili wznieść swą siedzibę w tym właśnie miejscu. O legendzie do tej pory przypomina nazwa miejscowości Maulbronn, tłumaczona bezpośrednio jako "źródło muła". Czy wierzyć kronikarzom, czy też legendzie, faktem jest, że nowa lokalizacja okazała się doskonałą na budowę klasztoru cystersów, których reguła zobowiązywała do życia w zgodzie z naukami świętego Benedykta, w odosobnieniu i w ubóstwie.
Klasztor szybko się rozwijał i wkrótce stał się głównym centrum handlowym, społecznym i politycznym regionu. W 1156 roku opactwo objęto tzw. wójtostwem cesarskim, konwent jednak oddał się pod opiekę biskupa Spiry. Nie był to dobry wybór - biskup przy pierwszej okazji przekazał klasztor swojemu ministeriałowi Henrykowi z Enzberg, który stał się oficjalnym protektorem Maulbronn w 1236 roku. Następne dziesięciolecia upłynęły na burzliwych sporach pomiędzy klasztorem a panami z Enzberg, którzy próbowali użyć władzy nad konwentem, by umocnić swoją pozycję polityczną. Od 1325 roku patronat nad opactwem objęli palatynowie reńscy. Epoka mnichów cysterskich w Maulbronn skończyła się wiosną 1504 roku, kiedy to klasztor po siedmiodniowym oblężeniu przez wojska księcia Ulryka poddał się i został wcielony do protestanckiej Wirtembergii. Przeor wraz z konwentem zostali przesiedleni w 1537 roku do Pairis w Alzacji...
Od upadku opactwo uratowała wydana w 1556 roku przez księcia Wirtembergii regulacja prawna (tzw. Klosterordnung), dająca podstawę do przekształcenia wszystkich męskich zgromadzeń duchownych w ewangelickie szkoły klasztorne. Tak też stało się w Maulbronn, a utworzona szkoła klasztorna jako jedna z nielicznych przetrwała do dnia dzisiejszego. W 1807 roku stała się ewangelickim seminarium teologicznym. Wydała wielu wybitnych absolwentów: ukończyli ją między innymi Jan Kepler - matematyk, fizyk i astronom oraz Hermann Hesse - prozaik, poeta i eseista, laureat Nagrody Nobla w dziedzinie literatury za rok 1946...
Maulbronn to dziś spokojne, niewielkie miasteczko usytuowane wzdłuż drogi biegnącej pośród pagórków Schwarzwaldu. By dostać się do opactwa, należy po prostu zostawić samochód w zatoczce przy szosie, po czym zejść brukowaną ścieżką na klasztorny dziedziniec, wokół którego zlokalizowano budynki gospodarcze, wzniesione w większości w stylu późnogotyckim z muru pruskiego:



    1. Budynek z muru pruskiego na dziedzińcu, dawna administracja klasztorna

W przeszłości do bramy klasztornej prowadził przerzucony przez fosę drewniany most zwodzony, zastąpiony w wiekach późniejszych mostem kamiennym. Zaraz obok bramy znajduje się niewielka cela, w której mieszkał mnich pełniący funkcję odźwiernego. Jak i współcześni ciecie, tak i ten średniowieczny musiał czuć się kimś wyjątkowym, bowiem wszyscy goście  przybywający do klasztoru musieli tu czekać, aż łaskawie zamelduje ich przybycie przeorowi i uzyska dla nich zgodę na wizytę...
Po lewej stronie od bramy stoi budynek zwany z niemiecka Frühmesserhaus, w którym przebywał zakonnik odprawiający msze dla gości klasztoru. Obecnie w jego murach urządzono niewielkie muzeum i sklepik, tutaj też należy nabyć bilety uprawniające do zwiedzenia kościoła klasztornego. Obok, w dawnej kuźni mieści się restauracja, sąsiadująca z renesansowym ratuszem miasta Maulbronn:



    2. Ratusz miasta Maulbronn

Za ratuszem znajdujemy z Margitą kamienny młyn, połączony przejściem wzdłuż murów z XIII-wieczną Wieżą Czarownic (Haspelturm). Nieopodal strome drewniane schody wiodą wprost na solidne fortyfikacje otaczające cały klasztorny kompleks:



    3. Mury obronne klasztoru

Okazałym budynkiem dziedzińca jest też były magazyn, który służył mnichom jako obora dla bydła, stajnia i spichlerz do przechowywania zapasów:



    4. Klasztorny magazyn

Ostatnią pierzeję dziedzińca zajmuje w całości okazała bryła kościoła klasztornego. Pochodząca z około 1220 roku kruchta klasztoru to przypuszczalnie najstarszy niemiecki obiekt o cechach gotyku: posiada jasne okna i szerokie sklepienia, jeszcze bez typowych ostrych łuków, stanowi wyjątkowy przykład budownictwa przejściowego pomiędzy stylem romańskim a gotyckim. Na końcu kruchty okazujemy zakupione wcześniej wejściówki siedzącej przy stoliku bileterce, wpisujemy wszystkie nasze dane osobowe do listy leżącej na blacie (niemiecki ordnung w czasach pandemii!), po czym możemy już bez przeszkód zacząć zwiedzanie.



     5. Kościół klasztorny opactwa Maulbronn

Powstały w stylu romańskim w latach 1147-1178 kościół to trójnawowa bazylika o wyjątkowej długości, mieszcząca w sobie dwie świątynie oddzielone lektorium - kościół mnichów w części wschodniej oraz kościół braci świeckich w części zachodniej. Zgodnie z regułą zakonu, wnętrze świątyni było skromne, bez ozdób i dekoracji:



     6. Wnętrze kościoła klasztornego

Na szczególną uwagę we wnętrzu świątyni zasługuje krucyfiks z 1473 roku, gdzie krzyż oraz postać Jezusa wykonane są z jednego bloku kamienia. Ponadto jest on umieszczony w taki sposób, by w najdłuższy dzień roku po godzinie 10:00 padające nań promienie słoneczne podświetlały koronę cierniową Chrystusa.



     7. Refektarz opactwa

Kulminacyjnym punktem zwiedzania zabudowań klasztornych jest wizyta w krużgankach wokół wirydarza, gdzie znajduje się słynne źródełko, od którego wszystko się zaczęło. Tryskająca z ziemi krynica została w XIV wieku ujęta w fontannę i przykryta kaplicą (niem. Brunnenkapelle). Wprawne oko wypatrzy na sklepieniu nad fontanną, pośród innych fresków, wizerunek legendarnego, poczciwego muła gaszącego pragnienie przy źródełku:



     8. Kaplica Źródła w południowej części krużganków...



     9. ...oraz samo źródełko Eselsbrunnen 

Opactwo cysterskie Maulbronn jest najpełniejszym i najlepiej zachowanym średniowiecznym zespołem klasztornym na północ od Alp. Otacza go obronny mur zewnętrzny, zaś główne budynki zostały wzniesione pomiędzy XII a XVI wiekiem. Kościół opacki, zbudowany w przeważającej części w stylu przejściowym między romanizmem a gotykiem, miał decydujący wpływ na rozprzestrzenianie się architektury gotyckiej w Europie Środkowej i Północnej. A co pozostało po braciszkach zakonnych z Maulbronn? Całkiem sporo. Otóż przypisuje się im wymyślenie słynnych szwabskich Maultasche - rodzaju pierożków faszerowanych mięsem z cebulą i szpinakiem, wyglądem zbliżonych do włoskich ravioli. Mnichom nie wolno było spożywać mięsa w piątki oraz w czasie postu, jednak jeden z braci wpadł na pomysł, by mięsko zmielić, pomieszać z ziołami i zawinąć w ciasto, tak aby Bóg niczego nie zauważył...


Pamiątkowy bilet:















Kopalnia Messel

...visit № 184...



...czyli: miało być śmietnisko, jest wpis na UNESCO...


Wiecznie zielony, subtropikalny las rozciąga się aż po horyzont. W dusznej i parnej dżungli, pośród gąszczu lian, paproci i wszelakiego zielska, tętni życie. Chmary owadów przelatują pomiędzy liśćmi, spacerują po gałęziach i przemierzają leśne runo. Bajecznie ubarwione ptaki polują w zaroślach, lub też przekrzykując się nawzajem, wabią partnerki do swych gniazd. Zielone połacie lasu zdobią gdzieniegdzie oczka niewielkich jezior, pełnych ryb, krewetek, ślimaków i im podobnych wodnych organizmów. Brzegi akwenów zamieszkują liczne gatunki płazów i gadów, znajdujących idealne warunki do życia w tym tropikalnym piekle. Są i ssaki, zarówno roślinożerne, mające w wilgotnym lesie pożywienia co nie miara, jak i te wolące mięso, posilające się bezkręgowcami i inną drobnicą. Temperatura panuje tu wysoka, co jakiś czas ulewny deszcz spadnie na bezkresny, zielony obszar, znajdujący się ...w samym centrum Niemiec, jakieś 30 kilometrów na południe od Frankfurtu nad Menem! Tak, jestem trzeźwy, jak to piszę, klepki w głowie również są na swoich miejscach (przynajmniej w moim mniemaniu). By trafić do tej przebogatej w gatunki roślin i zwierząt podzwrotnikowej dżungli, trzeba przenieść się w czasie o jakieś 48-47 milionów lat wstecz...
Najbogatsze na świecie miejsce występowania skamielin, pozwalające poznać środowisko życia w epoce eocenu, tkwiłoby nadal głęboko w ziemi, gdyby nie kopalnia. W niemieckim landzie Hesja, na obrzeżach malutkiego miasteczka Messel leżącego nieopodal Darmstadt, w 1859 roku otwarto zakład wydobywający węgiel brunatny i łupki bitumiczne, z których można było pozyskiwać naftę. Kopalnia funkcjonowała z różnym skutkiem przez przeszło wiek, dopiero w latach 70. XX wieku, z uwagi na spadające ceny ropy naftowej, eksploatacja stała się nieopłacalna i interes zamknięto. Powstał pomysł, by na terenie dawnej kopalni zlokalizować olbrzymie wysypisko śmieci i odpadów. Gdy trwały batalie pomiędzy politykami a ekologami o słuszność tej decyzji, w nieczynnych kamieniołomach obok Messel pojawili się kolekcjonerzy-amatorzy, gdyż w hałdach nikomu niepotrzebnych łupków co i rusz znajdywano jakieś dziwne skamieniałości. Wieść rozeszła się szybko, coraz to nowe rzesze poszukiwaczy prehistorycznych zwierząt zatopionych w kamieniu ściągały z całych Niemiec, w ślad za nimi pojawili się zaciekawieni naukowcy. Wnet wiadomym było, że całkiem przypadkiem natrafiono na absolutnie nadzwyczajne i wyjątkowe stanowisko paleontologiczne...
Dziś, po czterdziestu latach badań, wiemy już bardzo wiele o okolicznościach pojawienia się tylu różnorakich skamielin w dawnej kopalni niedaleko Messel. Otóż w epoce eocenu, prawie 50 milionów lat temu, kiedy Alpy dopiero się wypiętrzały, tereny te porastały bujne subtropikalne lasy deszczowe. Uważa się, że okoliczny obszar był niezwykle aktywny geologicznie i tektonicznie. Miała tu miejsce wielka eksplozja, wskutek której powstał prawie dwukilometrowy maar, czyli powulkaniczna dziura w ziemi. Niecka wypełniła się z czasem wodą, tworząc niewielkie, lecz bardzo głębokie jezioro, nazwane przez badaczy Messel. Zachodziły w nim szczególne procesy osadowe - podczas gdy górne wody akwenu zapewniały idealne środowisko do życia wielu organizmom, przy dnie zbiornika występowały znaczne niedobory tlenu, powstrzymujące rozkład martwych tkanek. W połączeniu z relatywnie powolnym procesem gromadzenia się osadów, stworzyły się doskonałe warunki dla konserwacji szczątków flory i fauny, opadających na dno jeziora na przestrzeni miliona lat...
Tereny dawnej kopalni w Messel, a dziś stanowiska paleontologicznego, można zwiedzać na dwa sposoby - obejrzeć co ciekawsze okazy znalezione w łupkach i przechowywane w miejscowym muzeum oraz przespacerować się w towarzystwie przewodnika na teren wykopalisk. Dla komfortu odwiedzających postawiono również platformę widokową, z której można podziwiać panoramę okolicy:


    1. Stanowisko paleontologiczne w Messel, niegdyś kopalnia węgla i łupków, w eocenie jezioro otoczone podzwrotnikowym lasem


Wstęp na punkt widokowy jest darmowy, za wszystkie inne atrakcje trzeba uiścić opłatę. Nabywamy z Margitą dwie wejściówki do muzeum. Chcąc kupić bilety również na teren wykopalisk dowiadujemy się, że zwiedzających jest już komplet i zostało tylko jedno miejsce. Margita stwierdza, że woli żywe zwierzątka zamiast truposzy sprzed 50 milionów lat, dlatego mam łapać okazję, ona zaś zaczeka na ławeczce i poczyta książkę...
Skamieniałości z Messel wyróżniają się bardzo dobrym stanem zachowania oraz dużą różnorodnością - sklasyfikowano tu ponad tysiąc gatunków roślin i zwierząt. Podczas gdy większość wykopanych w świecie skamielin zawiera zaledwie fragmenty szkieletowe, w złożach miejscowej kopalni przetrwały kompletne okazy, ze szczątkami tkanek miękkich, piórami i sierścią. Nierzadko znajdowane są w Messel owady, których pancerzyki i skrzydła zachowały oryginalne ubarwienie! Mało tego, w niektórych przypadkach naukowcom udało się na podstawie zawartości żołądka ustalić, jakie było ostatnie pożywienie zwierzęcia, które miliony lat temu po śmieci opadło na dno zbiornika. 


    2. Muzeum w Messel - kompletny szkielet kopalnego żółwia


Naukowcy i badacze stanęli przed poważnym problemem konserwacji skamieniałości z kopalni Messel - łupki bitumiczne to iłowiec zawierający około 40% wody. Jeśli wyschnie, a następuje to bardzo szybko, rozpada się na drobne i cienkie listki, podobne do ściółki z kory, co powoduje definitywne zniszczenie znaleziska. Nieoczekiwanie z pomocą przyszli kolekcjonerzy-amatorzy, którzy jako pierwsi eksplorowali kamieniołomy. Oni to wpadli na prosty pomysł, by kruche skamieniałości niezwłocznie zatapiać w żywicy epoksydowej bądź poliestrowej. Metoda ta, nieznacznie tylko udoskonalona, wykorzystywana jest z powodzeniem do dnia dzisiejszego:


    3. Muzeum w Messel - zatopione w żywicy szczątki prehistorycznego krokodyla


Kilka znalezisk pochodzących z Messel było tak szczególnych, że wywołały niemałą sensację w środowisku paleontologów i nie tylko. Kompletny okaz ssaka naczelnego Darwinius massilae nazwany wdzięcznie Ida, odnaleziony w łupkach bitumicznych przez prywatnego kolekcjonera, początkowo określany był nawet mianem "brakującego ogniwa w ludzkiej ewolucji". Ida nie padła ofiarą drapieżników, ponieważ na kościach nie odnaleziono śladów ugryzień. Najprawdopodobniej, jak większość okazów z jeziora Messel, chciała napić się wody, zatruta gazami wulkanicznymi co jakiś czas uwalniającymi się z gleby straciła przytomność i utonęła. Przez wieki na dnie nawarstwiał się muł, który następnie skamieniał, zachowując Idę w znakomitym stanie. Ostatecznie osądzono, że Idzie bliżej do lemura niż człowieka, co nie przeszkodziło, by jej zalane żywicą szczątki zostały zakupione przez Muzeum Historii Naturalnej w Oslo za okrągły milion dolarów. Innym słynnym znaleziskiem jest okaz dalekiego przodka konia - pierwotnego Hyracotherium, który wielkością przypominał ...lisa! Szkielet tego niewielkiego konika widnieje dziś w logo kopalni skamielin w Messel:


    4. Jeden z najsłynniejszych okazów znalezionych w Messel - niewielki praprzodek konia Hyracotherium

 

Nadchodzi czas na spacer do wyrobisk kopalni. Wbrew oczekiwaniom nasza grupa nie penetruje podziemi, tylko przy usytuowanych po drodze punktach zaznajamia się z najdawniejszą historią stanowiska, procesami zachodzącymi przez miliony lat oraz różnorodnością odkrytych tu gatunków. Na ścianach kamieniołomu, pośród traw gdzieniegdzie odnajdujemy wystające spod ziemi łupki, które natychmiast rozsypują się w dłoni na cienkie listki:


    5. Łupki bitumiczne, czyli skamieniałe błoto z kopalni w Messel


    6. Stanowiska paleontologiczne na dnie dawnego jeziora


Nasza przewodniczka okazuje się osobą na co dzień pracującą przy wykopaliskach, dysponującą ogromną wiedzą, kompetentną i chętną do udzielania odpowiedzi na pytania padające ze strony naszej grupy. Do tego uśmiechniętą i przesympatyczną, co rzadko jest spotykane u raczej poważnych i stonowanych naukowców. Możemy do woli podziwiać, oglądać, dotykać i brać do rąk. Skamieniałości, nie panią przewodnik...


    7. Bitumiczne skały osadowe z odciskami liści...


    8. ...oraz zachowana w kamieniu jakaś prehistoryczna ryba


Podczas wędrówki dowiadujemy się o bogactwie skamieniałych gatunków znalezionych w Messel. Oprócz najbardziej znanych szczątków ssaków naczelnych i pierwotnych koni wydobyto tu okazy małp, myszy, oposów, pancerników, mrówników i nietoperzy. Łupki skrywały również egzemplarze rozmaitych gatunków ryb, tysiące owadów, dużo ptaków oraz gady i płazy: krokodyle, węże, żaby, żółwie czy jaszczurki. Do tego niezliczone mnóstwo roślin: liście, owoce, pyłki, grzyby, orzechy... Ciekawostką jest odkryta tu para żółwi, spleciona w miłosnym uścisku. Gady najwyraźniej zafascynowane aktem seksualnym za bardzo zanurzyły się w głębinę, gdzie uduszone toksycznym gazem wulkanicznym opadły na dno. Dziś są najstarszym, zaklętym w kamień, dowodem kopulacji u kręgowców.
Skamieniałości z Messel można zobaczyć nie tylko w sąsiedztwie kopalni. Część okazów wystawiona jest w Muzeum Regionalnym w Darmstadt, Muzeum Historii Naturalnej we Frankfurcie oraz niewielkim Muzeum Miejskim w centrum Messel, otwartym za darmo dla zwiedzających. Niestety, pracownicy tego ostatniego przybytku chyba za bardzo wzięli sobie do głowy obostrzenia związane z pandemią - choć to środek sezonu, odbijamy się od zamkniętych na głucho drzwi wejściowych:


    9. Fossilien- und Heimatmuseum Messel w centrum miasteczka, gdzie zgromadzono część znalezisk. Tym razem jego podwoje nie dla nas...


Kopalnia w Messel to najbogatsze miejsce występowania skamielin, które przyczyniły się do zrozumienia ewolucji i poznania środowiska życia w epoce eocenu, gdy pojawiły się pierwsze współczesne ssaki. Na obszarze o powierzchni zaledwie 42 hektarów znajduje się bogate złoże łupków bitumicznych, szacowane na 190 metrów grubości. I chociaż z tego miejsca pobrano już bardzo dużo materiału - około 20 milionów ton skały w ciągu stulecia działalności wydobywczej - ilość pozostałych osadów zawierających skamieniałości jest nadal ogromna i daleka od wyczerpania. Idę o zakład, że Welterbe Grube Messel nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa i niebawem zadziwi świat jakimś spektakularnym i sensacyjnym odkryciem...


Pamiątkowy bilet do muzeum i do wyrobisk kopalni:






poniedziałek, 27 lipca 2020

Opactwo Lorsch

 ...visit № 183...



...czyli: o najważniejszym preromańskim zabytku Niemiec...


Malutkie miasteczko Lorsch, leżące w niemieckim landzie Hesja, słynne było w średniowieczu na całą Europę ze swego potężnego opactwa benedyktyńskiego. Dzisiaj z klasztornego kompleksu nie zostało za wiele, jednak miejscowość nadal przyciąga zarówno koneserów wieków średnich, jak i zwykłych turystów. Głównym powodem jest Königshalle - niepozorny na pierwszy rzut oka budynek, który w rzeczywistości jest jednym z bardzo rzadkich obiektów, jakie ocalały z epoki karolińskiej, zachowując swój pierwotny i nienaruszony wygląd...
Pierwszy klasztor (Altenmünster) został założony w 764 roku przez frankońskiego grafa Kankora oraz jego matkę o wdzięcznym imieniu Williswinth, którzy ufundowali drewniane zabudowania wokół wzniesionej wcześniej świątyni, mającej być miejscem ich ostatniego spoczynku. By na inwestycji rąk nie położyli biskupi z sąsiedniej Wormacji i Moguncji, graf Kankor oddał we władanie dopiero co postawione przybytki swemu kuzynowi Chrodegangowi, który postacią był w owych czasach znaczącą - nie dość, że zasiadał na biskupim stolcu w Metz, to jeszcze piastował urząd legata papieskiego na całe frankońskie królestwo. Chrodegang wnet oddelegował do Lorsch kilkunastu mnichów z klasztoru Gorze, obsadził na stanowisku pierwszego opata swego brata Gundelanda oraz zatroszczył się o sprowadzenie relikwii - szczątków świętego Nazariusza, jednego z mediolańskich męczenników straconych za panowania cesarza Dioklecjana. Stale rosnąca liczba pielgrzymów sprawiła, że opat Gundeland postanowił wznieść nowy, solidny, kamienny kościół w miejsce starego drewnianego. Załatwił też dla Lorsch status tzw. opactwa Rzeszy - chytrze przekazał klasztor królowi Karolowi Wielkiemu, a ten roztoczył nad nim swój patronat. Gdy nowa świątynia stała gotowa, Gundelandowi nadarzyła się wyjątkowa okazja - frankoński władca wracał właśnie ze zwycięskiej wyprawy przeciwko Longobardom w Italii i zatrzymał się w pobliskim Spirze. Zaproszony Karol Wielki pofatygował się do Lorsch w towarzystwie kilku dostojnych biskupów: Lullusa z Moguncji, Weomada z Trewiru, Megingoza z Würzburga i Angilramna z Metzu, którzy poświęcili świątynię i uroczyście przenieśli do niej relikwie świętego Nazariusza. Udział w ceremonii tak dostojnych gości sprawił, że benedyktyński Altenmünster niebawem stał się znany i szanowany hen, daleko w świecie...
Karol Wielki, a później jego wnuk Ludwik II Niemiecki często odwiedzali opactwo, przyczyniając się do jego prosperity. Z czasem Lorsch stał się nawet miejscem pochówku Karolingów ze wschodniej części imperium frankońskiego. Czwarty opat, Richbot, kazał otoczyć zabudowania solidnym murem, nadto wzniósł skryptorium oraz szkołę przyklasztorną, co przyczyniło się do rozwoju jednej z najbardziej znanych bibliotek średniowiecza. Liczne hojne darowizny przekazywane głównie przez rycerstwo sprawiły, że posiadłości należące do klasztoru rozciągały się od Niderlandów aż po Szwajcarię! Opactwo, o dziwo, wyszło wzmocnione z konfliktów sukcesyjnych pomiędzy potomkami Karola Wielkiego, zakończonych podziałem Rzeszy. Wzrosła też do 60 liczba mnichów mieszkających w nim na stałe. Pierwszy zgrzyt w funkcjonowaniu założenia nastąpił w latach 895-956, kiedy to opata zaczął wyznaczać władca, a nie ogół mnichów. Paradoksalnie przyczyniło się to do jeszcze większej popularności klasztoru, gdyż przełożonymi zakonników zostały tak znane persony, jak Adalbero z Augsburga czy arcybiskup Kolonii Brun, brat cesarza Ottona I Wielkiego. Lorsch otrzymał także prawo bicia monet oraz organizowania targów. Już nie tylko królowie odwiedzali mury słynnego opactwa, w 1052 roku przybył tu sam papież Leon IX, by osobiście poświęcić ołtarz w kaplicy karolińskiej...
Upadek jednak nastąpił, choć powolny, to niemalże całkowity. W 1232 roku Lorsch straciło niezależność i przeszło w posiadanie elektoratu Moguncji, przez co pożegnało się z wieloma przywilejami. Budynki przejęli cystersi, wkrótce zastąpieni przez braci norbertanów. W 1556 roku Palatynat Reński wprowadził na swych ziemiach Reformację i rozwiązał klasztor, który opuszczony przez mnichów popadł w ruinę. Ostateczny cios opactwu zadała wojna trzydziestoletnia, a dokładnie to wojska hiszpańskie, które wycofując się podpaliły i zrównały z ziemią nędzne pozostałości znanego i potężnego niegdyś założenia - Altenmünster w Lorsch. Nie wiadomo jakim cudem ocalała tylko brama klasztorna z salą królewską, zwana Königshalle:


    1. Pochodząca z około 900 roku Königshalle - perła architektury z czasów Karolingów 


Lorsch jest dziś malutką i spokojną miejscowością. Najważniejszy jej budynek łatwo odnajduję wraz z Margitą nieopodal pięknego ratusza o ścianach z muru pruskiego. Do tej pory nie wiadomo, kiedy dokładnie powstała Königshalle i jakie było jej przeznaczenie. Na początku uważano, że brama ta to rodzaj łuku triumfalnego wzniesionego dla Karola Wielkiego, by uczcić zwycięstwo króla nad Longobardami. Badania wykazały jednak, że zbudowano ją za panowania Ludwika II Niemieckiego, a w dyskusjach nad funkcją, jaką mogła pełnić, wymienia się salę sądową, bibliotekę, miejsce przechowywania relikwii św. Nazariusza czy komnatę służącą do biesiad i przyjęć. Königshalle posiada dwie kondygnacje - na parterze znajduje się otwarta sala ograniczona trzema półkolistymi łukami, piętro zaś odznacza się wytwornymi szczytami oraz jońskimi kapitelami zgrabnie wmurowanymi pomiędzy sześciokątne, trójkątne i kwadratowe płytki z białego i czerwonego piaskowca:


    2. Fragment elewacji zewnętrznej Königshalle


Znajdującą się na wyższej kondygnacji salę zdobią malowidła ścienne w stylu preromańskim, romańskim i gotyckim. Niestety, z powodu pandemii zwiedzanie jej wnętrza jest niemożliwe. Po upadku opactwa budowla poszła w zapomnienie. Pod koniec XVII wieku za czasów księcia-arcybiskupa Franza Lothara von Schönborna Königshalle pełniła na krótko funkcje kaplicy przy książęcej rezydencji myśliwskiej. Wtedy też dostawiono do niej małą wieżyczkę z dzwonnicą oraz przeprowadzono przebudowę wnętrz. Dopiero w latach 20. i 30. XX wieku przywrócono bramie oryginalny średniowieczny wygląd.


    3. Königshalle - widok od strony północnej


Kościół opacki był niewątpliwie centrum całego klasztornego założenia. Przez niemal osiem wieków w jego wnętrzach przy udziale mnichów i kanoników śpiewano psalmy i odprawiano bogate liturgie. Prace archeologiczne pozwalają przypuszczać, że w okresie świetności był wspaniale zdobiony różnobarwnymi marmurowymi posadzkami, misternie wykonanymi przegrodami chórów, złotymi i srebrnymi ołtarzami oraz drogocennymi tkaninami. Obok świątyni znajdowała się ecclesia varia - niewielka kaplica grzebalna, w której pochowano kilku wschodniofrankońskich Karolingów: króla Ludwika II Niemieckiego (zm. 876), Ludwika III Młodszego (zm. 882) i jego nieślubnego syna Hugona oraz Kunegundę, żonę króla Konrada I. Z dawnej okazałej romańskiej bazyliki do naszych czasów ostał się tylko częściowo zrekonstruowany przedsionek, stojący na niewielkim wzgórzu tuż za Königshalle:


    4. Odbudowany przedsionek trójnawowego kościoła klasztornego z 774 roku...


    5. ...oraz jego wnętrze


Po innych obiektach klasztornych zostały zaledwie zasypane ziemią ślady, pieczołowicie odkopywane dziś przez archeologów. Kamień, pozostały z resztek zabudowań opactwa po jego zniszczeniu, posłużył do wybudowania w XVI wieku stodoły, a następnie stajni, wozowni oraz mieszkań i biur dla rezydujących tu aż do XIX stulecia urzędników miejscowego nadleśnictwa:


    6. XVI-wieczna stodoła powstała z kamieni po dawnym opactwie


    7. Kiedyś stajnia, dziś Dom Kapłana Adalhera, nazwany tak na cześć światłego mnicha ze średniowiecznej szkoły klasztornej w Lorsch


Próbuję na koniec wizyty w Lorsch odszukać fundamenty pierwszego opackiego kościoła, pamiętającego czasy założenia klasztoru. Po dwukrotnym okrążeniu równo przystrzyżonego trawnika wokół Königshalle i resztek bazyliki prawie daję za wygraną. W akcie desperacji postanawiamy z Margitą zagadnąć relaksującą się nieopodal na ławeczce niewiastę. Po kilku minutach niezbyt owocnej w skutkach wymiany zdań w języku angielskim okazuje się, że nasza rozmówczyni jest ...Polką mieszkającą od lat w Lorsch! Teraz już idzie gładko - w naszym ojczystym języku dowiaduję się, że interesujące mnie fundamenty leżą dość daleko stąd, nad brzegiem przepływającej przez miasteczko rzeczki Weschnitz. Po przejściu przeszło kilometra wreszcie znajduję to, czego szukałem. Dodatkowo zyskuję pojęcie, jak rozległy był niegdyś teren słynnego opactwa Altenmünster:


    8. Zarys fundamentów pierwszego kościoła opackiego Altenmünster


Wracając pod Königshalle, mijam okazały budynek Centrum Poznawczego, przybliżającego zwiedzającym historię dawnego opactwa w Lorsch. Obok zrekonstruowano wioskę z czasów średniowiecza, jaka zapewne istniała wewnątrz klasztornych murów:


    9. Rekonstrukcja przyklasztornej osady


Na podstawie wyników prac archeologicznych i zachowanych dokumentów można stwierdzić, że szczyt architektonicznego rozkwitu opactwa Altenmünster przypadał na około 1050 rok. Wejście do klasztoru prowadziło wtedy przez wielopiętrową bramę, która zarazem była częścią atrium. Zachowana do dziś wspaniała Königshalle stała samotnie na dziedzińcu zaraz za portalem zachodnim. Obok wznosiła się trójnawowa bazylika poświęcona w 774 roku, z którą sąsiadowała kaplica grzebalna niemieckich Karolingów. Na południu znajdowały się krużganki, zaś cały kompleks, wraz z zabudowaniami przyklasztornej osady, ogrodami i zielnikami, otoczony był kamiennym murem. Założone w połowie VIII wieku opactwo przeszło do historii jako główny ośrodek kultury i nauki Królestwa Frankońskiego. Kończąc opowieść, wypada jeszcze wspomnieć o powstałych w jego murach rękopisach, będących jednymi z najcenniejszych zabytków sztuki piśmienniczej średniowiecza: kodeksie aptecznym z 795 roku zwanym Farmakopea z Lorsch (Lorscher Arzneibuch), księdze liturgicznej z Lorsch (Lorscher Rotulus), Kartularzu z Lorsch (Codex Laureshamensis) oraz przede wszystkim o przepięknie iluminowanym Ewangeliarzu z Lorsch (Lorscher Evangeliar), który dziś, podzielony na trzy części, znajduje się w Muzeum Watykańskim w Rzymie, Muzeum Wiktorii i Alberta w Londynie oraz Bibliotece Batthyaneum w rumuńskim mieście Alba Iulia...










Huta Völklingen

 ...visit № 182...



...czyli: o katedrze ery przemysłowej...


Saara to jeden z najmniejszych krajów związkowych Niemiec, wciśnięty pomiędzy Francję, Luksemburg i land Nadrenia-Palatynat. Większość ludności tego obszaru skupia się w Zagłębiu Saary - regionie silnie zindustrializowanym, obejmującym największe miasta, takie jak Saarbrücken, Homburg i Völklingen. To właśnie stąd startuje Europejski Szlak Dziedzictwa Przemysłowego, a jego pierwszym przystankiem jest miejscowa huta żelaza, nazywana "katedrą ery przemysłowej", będąca unikatowym świadectwem historii techniki z przełomu XIX i XX wieku i wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa w 1994 roku.
Choć przemysł ciężki w Kraju Saary ma długie i bogate tradycje, huta żelaza w Völklingen (niem. Völklinger Hütte) powstała stosunkowo niedawno, bo dopiero w 1873 roku. Wtedy to koloński inżynier hutnictwa Julius Bach założył zakład przerabiający luksemburską rudę żelaza i produkujący dźwigary i podkłady kolejowe. Wysokie cła na stal zmusiły Bacha do zamknięcia firmy już po sześciu latach od startu. W 1881 roku nieczynną manufakturę nabył Carl Röchling, niemiecki przedsiębiorca specjalizujący się w branży węgla i stali. Pierwszym jego posunięciem, jak się później okazało niezwykle trafionym, było nabycie patentu do stosowania nowej, rewolucyjnej technologii produkcji stali z rud o dużej zawartości fosforu (tzw. metody Thomasa), co pozwoliło przerabiać lokalny urobek pochodzący z Lotaryngii - regionu bezpośrednio sąsiadującego z Saarą. Nie bez znaczenia dla sukcesu firmy było również powstanie nowoczesnej infrastruktury kolejowej, łączącej pobliski Saarbrücken z Trewirem. Dwa lata po zakupie huty powstał pierwszy wielki piec, kolejne cztery wyrosły w okresie pomiędzy 1885 a 1893 rokiem. Aby otrzymać wysokie temperatury niezbędne do produkcji stali, potrzebny był nie tylko węgiel, ale przede wszystkim koks, dlatego w 1896 roku obok pieców postawiono koksownię. Röchling'schen Eisen- und StahlwerkeVölklingen została też pierwszą hutą na świecie używającą gazów wielkopiecowych na skalę przemysłową. Z końcem XIX wieku stała się najbardziej wydajnym zakładem w Europie i największym producentem dźwigarów stalowych w Niemczech. Szósty wielki piec zbudowano w 1903 roku, a w 1911 dodano nowy taśmowy system zaopatrzenia pieców w koks i rudę żelaza. Ostatnią dużą inwestycją było powstanie działu spiekania - dzięki temu można było powtórnie wykorzystywać odpady w postaci drobnej rudy i pyłu powstałego przy oczyszczaniu gazu wielkopiecowego. Wtedy zakład już na dobre okrzyknięto modelem i wzorem dla wielu podobnych przedsięwzięć powstających na całym świecie...
Huta miała w swej historii również czarne karty - w czasie II wojny światowej pracowali w niej w niezwykle ciężkich warunkach przymusowi robotnicy i więźniowie. Po wojnie Hermann Röchling, spadkobierca założyciela firmy i aktualny jej właściciel, został nawet skazany na 10 lat odsiadki za zbrodnie wojenne dokonane na terenie zakładu. Sama huta przetrwała zawieruchy dziejowe, by w 1952 roku osiągnąć poziom produkcji sprzed wojny, głównie dzięki zwiększonemu popytowi na stal. W szczytowym okresie było w niej zatrudnionych przeszło 17 tysięcy pracowników! Ale nadszedł 1975 rok, a wraz z nim światowy kryzys stalowy. Jedenaście lat później wygaszono na zawsze wielkie piece huty w Völklingen...
Prężna inicjatywa obywatelska nie dopuściła do wyburzenia zakładów. Obecnie teren huty udostępniony jest dla turystów, organizowane są tu również rozmaite imprezy kulturalne, od kameralnych wystaw sztuki po wielkie koncerty rockowe. Gdy planuję pewnego lipcowego ranka spacer po "katedrze ery przemysłowej" w Völklingen, absolutnie nieczuła na uroki industrialu Margita stwierdza, że poczyta sobie książkę, bowiem od wizyty w tym zardzewiałym kolosie niczego nudniejszego nie potrafi sobie na tą chwilę wyobrazić...


    1. Huta żelaza w Völklingen, obok rzeźba "anonimowego hutnika" w kasku i odzieży roboczej - instalacja artysty Ottmara Hörla


Centrum dla zwiedzających znajduje się w budynkach dawnego działu spiekania. Wraz z biletem otrzymuję przejrzystą mapkę z naniesioną trasą i interesującymi punktami po drodze, po czym samodzielnie ruszam w paszczę stalowej bestii. Pierwszy na mej drodze jest magazyn, w którym składowano niegdyś surowce potrzebne do wytopów:


    2. Dawny magazyn surowców...


    3. ...oraz budynek z halą dmuchaw, które kierowały gorące powietrze do wielkich pieców


Grupa wielkich pieców, wraz z instalacją wdmuchującą w ich wnętrza rozgrzane do temperatury 1200° Celsjusza powietrze, stanowi najbardziej monumentalną część zakładu. Grzejniki, wysokie na 30-40 metrów, posiadają z zewnątrz stalowy płaszcz, od środka zaś wyłożone są grubą okładziną z perforowanych cegieł kumulujących ciepło. Niegdyś nieopodal huty swe warsztaty mieli różni rzemieślnicy, spośród których najważniejsi byli murarze - musieli często odnawiać wnętrza stalowych kolosów, gdyż ogniotrwałe cegły pękały i zużywały się po 10-15 latach. Po trzy takie grzejniki przypadają na każdy wielki piec, który dodatkowo otoczony metalowym rusztowaniem, podczas pracy chłodzony był z zewnątrz strugami zimnej wody.


    4. Wielkie piece o wysokości 27 metrów i średnicy 10 metrów


Zdecydowanie najciekawszym etapem zwiedzania jest wdrapanie się po stromych i wąskich metalowych schodkach na sam szczyt wielkich pieców. Nim to jednak nastąpi, trzeba obowiązkowo odwiedzić stoisko pod rusztowaniami i u sympatycznego pracownika huty zaopatrzyć się w gustowny niebieski kask ochronny, bez którego nie nawet mowy o dalszej wędrówce.


    5. Pochylnia do transportu materiałów używanych przy wytopie...


    6. ...oraz wagoniki na szczycie, z których surowiec wsypywany był od góry wprost do czeluści wielkich pieców


Z platformy widokowej ulokowanej na wielkich piecach rozciąga się panorama nie tylko obszaru zakładu, ale również całej okolicznej infrastruktury ściśle związanej z działalnością huty żelaza:


    7. Elementy grzejników i wielkich pieców...


    8. ...oraz hałdy stanowiące element okolicznego krajobrazu


Po zejściu trasa wiedzie najpierw wśród rusztowań podtrzymujących wielkie piece, potem zaś po okrążającym cały zakład dawnym torze węglowym, z którego można dokładnie przyjrzeć się szczegółom "katedry ery przemysłowej". Ważną częścią huty była niewątpliwie koksownia używana do przetwarzania węgla w koks, który następnie wykorzystywany był przy produkcji stali. Surowce wtórne powstałe w procesie koksowania, takie jak smoła, amoniak, benzen, siarka i gaz koksowniczy, były zbierane i przetwarzane, co również stanowiło nowość jak na ówczesne standardy.


    9. Widok z dołu na jeden z wielkich pieców


Przez ponad 100 lat huta żelaza w Völklingen była najnowocześniejszym zakładem swych czasów oraz największym ośrodkiem przemysłowym przeróbki stali w Niemczech. Dziś już wygaszona, tworzy ogromny park tematyczny - na terenie 6 hektarów zachowały się tu oryginalne instalacje i urządzenia niezbędne do wyrobu surówki hutniczej, od przerobu surowców i wielkopiecowej produkcji stali, po wyposażenie potrzebne do oczyszczania gazów powstałych przy wytopie. Dominujący w krajobrazie miasta kompleks wzorowo ilustruje historię hutnictwa oraz rewolucję przemysłową końca XIX wieku, jaka dokonała się nie tylko w regionie Saara-Lotaryngia-Luksemburg, ale i w całej Europie. Zdecydowanie najlepiej będą się tu czuć miłośnicy architektury industrialnej. Dobrze się stało, że nie pozwolono na jej rozbiórkę, choć zapewne zbieracze złomu od dawna łakomym okiem spoglądali na to stalowe monstrum. Pozostawiona na ich pastwę huta ani chybi w parę miesięcy zniknęłaby jak sen jaki złoty...


Pamiątkowy bilet:











niedziela, 26 lipca 2020

Luksemburg

 ...visit № 181...


...czyli: o jednej z najmniejszych europejskich stolic i jej fortyfikacjach...


Luksemburg zawsze miał aspiracje, by być księstwem niepodległym i neutralnym. Ale jego strategiczne położenie w sercu Europy, na skrzyżowaniu ważnych szlaków handlowych i komunikacyjnych sprawiło, że pragnienia te najczęściej pozostawały w sferze marzeń Wielkich Książąt. Jak pokazała historia, ościenne mocarstwa przez wieki notorycznie ignorowały suwerenność tego niewielkiego kraiku, a jego neutralność europejscy monarchowie mieli na ogół w miejscu, gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę...
Zacznę od początku i po kolei, choć znacznie łatwiej byłoby wyliczyć w punktach, kto, kiedy i jak długo władał Księstwem i jego stolicą. W miejscu dzisiejszego miasta Luksemburg, bo na nim zamierzam się skoncentrować, prawdopodobnie już w czasach celtyckich i rzymskich istniała niewielka osada. Za moment powstania miasta przyjmuje się rok 963, kiedy to niejaki Zygfryd z Lotaryngii, bliski krewny królów Francji i cesarzy niemieckich, odkupił od zakonu benedyktynów niewielki zamek, zbudowany na skale przy drodze rzymskiej z Reims do Trewiru. Sam Zygfryd jest do dziś uznawany za pierwszego hrabiego Luksemburga, choć sam nie posługiwał się tym tytułem. Za jego panowania wokół zamku rozrosła się silnie ufortyfikowana osada, która prawa miejskie otrzymała w 1244 roku. Od 1443 roku zaczął się długi proces przechodzenia miasta z rąk do rąk coraz to nowych właścicieli - wtedy to książę burgundzki Filip Dobry odkupił Luksemburg od księżnej Elżbiety z Goerlitz i wkroczył ze swym wojskiem, rozpoczynając okres rządów Księstwa Burgundii, trwający do 1482 roku. Po śmierci Marii Burgundzkiej miasto odziedziczył jej syn Filip Piękny, który założył dynastię hiszpańskich Habsburgów. Nacieszył się nim całe 60 lat. W 1542 roku i ponownie w 1543 król Francji Franciszek I Walezjusz zdobył zbrojnie mury i zburzył stary zamek hrabiów, jednak jego rządy też nie potrwały długo - hiszpańscy Habsburgowie rychło wypędzili najeźdźcę. Ludwik XIV, znany bardziej jako "Król Słońce", w 1684 roku bez pardonu zajął Luksemburg ze swą armią, a następnie zlecił nadwornemu architektowi Sebastianowi Vauban otoczenie miasta systemem nowoczesnych umocnień. Po zakończeniu wojny Francji z Ligą Augsburską stolica księstwa na krótko powróciła do Hiszpanii, po kolejnej wojnie przeszła w ręce Austrii. Podczas Wielkiej Rewolucji Luksemburg znów stał się francuski. Wtedy to generał i inżynier Lazare Carnot widząc ogrom i potęgę fortyfikacji stwierdził, że ma do czynienia z drugą najlepszą fortecą świata, a stolicę Księstwa, z racji podobieństwa do najdoskonalszej z twierdz w ówczesnej Europie, zaczęto nazywać "Gibraltarem Północy". Po 1815 roku miasto znalazło się pod pruską kontrolą wojskową, choć faktycznie należało do Królestwa Zjednoczonych Niderlandów. Gdy Księstwo na moment odzyskało niepodległość w 1867 roku, rozpoczęto systematyczną rozbiórkę potężnych fortyfikacji twierdzy. Przed wybuchem I wojny światowej Luksemburg szumnie obwieścił neutralność. Mógł sobie równie dobrze ogłosić jeszcze tysiąc innych deklaracji, a i tak mało kto by się tym przejął. Sąsiednie Niemcy już 2 sierpnia 1914 roku zajęły miasto, a następnie przeniosły tu na cztery lata swój sztab wojskowy. Podobnie zresztą było i w 1940 roku, kiedy hitlerowscy okupanci mieli luksemburską neutralność w "głębokim poważaniu". Dopiero po wojnie stolica Księstwa odetchnęła pełną piersią, powoli stając się prężnym ośrodkiem finansowym oraz dumną siedzibą Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, Parlamentu Europejskiego i Europejskiego Banku Inwestycyjnego...
Dziś miasto Luksemburg dzieli się na dwie części - tą nowoczesną, ulokowaną w dzielnicy Kirchberg, pełną wieżowców mieszczących siedziby europejskich instytucji, i tą starą, zabytkową, z resztkami fortyfikacji, obleganą przez turystów. Jak łatwo się domyślić, moim i Margity celem jest bezapelacyjnie ta druga... 
Jako że Luksemburg należy do najbogatszych krajów Europy, ceny w mieście kształtują się nieco wyżej niż w Niemczech, Francji czy Belgii. Dlatego samochód warto zostawić na jednym z darmowych parkingów w pewnym oddaleniu od centrum, a następnie wybrać się na długi spacer. Dobrym sposobem jest po prostu okrążenie Starego Miasta, wzdłuż potężnych fortyfikacji, zakończone zejściem do dzielnic położonych nad rzeką Alzette:



    1. Kazamaty miasta Luksemburg na skale zwanej Bock, od strony Rue de Neudorf...

    2. ...oraz fortyfikacje od strony Rue de la Tour Jacob, z okazałą Bramą Trewirską

Podążamy niespiesznie w górę, główną ulicą Rue de Neudorf, szczytem murów okalających położoną w dole dzielnicę Grund ze starym opactwem Neumünster. Leżący na prawym brzegu rzeczki Alzette dawny klasztor benedyktynów w średniowieczu otoczony był drewnianymi chatami, w których swoje warsztaty mieli garbarze, tkacze i drobni rzemieślnicy. Podobnie jak inne klasztory we Francji, opactwo Neumünster zostało zsekularyzowane przez władze rewolucyjne w 1796 roku. Poddany gruntownej renowacji kompleks służy dziś głównie do celów społeczno-kulturalnych:



    3. Dawne opactwo Neumünster nad rzeką Alzette

W miejscu gdzie fortyfikacje zataczają krąg, wysoko nad klasztorem Neumünster i dzielnicą Grund, rozsiadło się Stare Miasto. Wąskie uliczki, pełne kawiarni, piwiarni i barów prowadzą do szerokiego deptaka, którego całą jedną stronę zajmuje fasada oficjalnej rezydencji wielkich książąt Luksemburga:



    4. Pałac Wielkich Książąt

Pałac został zbudowany jako ratusz miejski w latach 1572-73. Przez pewien okres był nawet siedzibą niderlandzkiego króla. W 1890 roku, po zerwaniu unii personalnej z Holandią i wstąpieniu na tron luksemburski dynastii Nassau-Weilburg, budynek stał się oficjalną siedzibą wielkich książąt. W trakcie II wojny światowej okupujący miasto Niemcy przekształcili pałac w karczmę i organizowali w nim koncerty. Dokonano wówczas zniszczeń zabytkowych wnętrz i rozkradziono dzieła sztuki i kosztowności... Symboliczną manifestacją powrotu rezydencji w ręce Luksemburczyków było powitanie przybyłej z londyńskiego uchodźctwa wielkiej księżnej Charlotty 14 kwietnia 1945 roku.



    5. Brama Pałacu z herbem Księstwa Luksemburga

Jak przystało na stolicę, Luksemburg posiada także siedzibę biskupa. Katedra Notre Dame była pierwotnie kościołem jezuickim, którego budowę datuje się na 1613 rok. Jest miejscem pochówku wielu władców Luksemburga:



    6. Katedra Notre Dame

Luksemburska Starówka nie należy do rozległych. Zaledwie godzina wystarcza nam, by niespiesznie odwiedzić wszystkie godne uwagi miejsca, takie jak średniowieczny plac miejski Guillaume II, kościół św. Michała z 987 roku, będący niegdyś kaplicą zamkową czy okazały pałac Cercle Municipal na Place d'Armes:



    7. Pałac Cercle Municipal, w którym dawniej mieściły się instytucje sądownicze i administracyjne

Jednak największe wrażenie robi bez wątpienia spacer wzdłuż potężnych murów. Wycieczkę po Starym Mieście kończymy wizytą na jednym z wielu punktów widokowych, usytuowanych na fortyfikacjach:



    8. Panorama Luksemburga widziana z murów: w dole dzielnica Grund, w oddali na wzniesieniu nowoczesna dzielnica Kirchberg

Wijąca się serpentynami brukowana droga prowadzi nas z murów wprost nad leniwie sunącą przez dzielnicę Grund rzeczkę Alzette. Tu już panuje większy spokój, zdecydowanie mniej turystów odwiedza to miejsce. Hałas dobiega tylko z wielu barów i kawiarni, zajmujących dolne piętra okolicznych domów i kamienic:



    9. Rzeka Alzette w dzielnicy Grund

Pozostaje nam już tylko mozolnie wspiąć się stromą uliczką w stronę Bramy Trewirskiej, za którą kończy się luksemburska Starówka. Spokojne obejście fortyfikacji i centrum, łącznie z obiadem w jednej z licznych knajpek na Place d"Armes, zajmuje zaledwie jedno słoneczne popołudnie...
Luksemburg jest niezwykle urokliwym miejscem, a spacer po jego murach obronnych gwarantuje niezapomniane widoki. Niepodobna do innych europejskich stolic uroda miasta, a także jego burzliwa i bogata historia sprawiają, że znakomicie nadaje się do pieszej wędrówki i odkrywania kolejnych zachwycających uliczek i placów. I wcale, ale to wcale nie przeszkadza fakt, że za malutką butelkę lokalnego piwa "Bofferding" trzeba tu zapłacić w markecie przeszło 2 euro...