...visit № 49...
...czyli: działo się to w Betanii, po drugiej stronie Jordanu, gdzie Jan udzielał chrztu...
Próżno szukać w Ewangeliach jednoznacznej wskazówki, która pozwalałaby dokładnie określić miejsce, gdzie prorok Jan ochrzcił Jezusa. Jedynie święty Jan Apostoł podaje przybliżoną lokalizację, aczkolwiek ogranicza się tylko do lakonicznego zapisu: Działo się to w Betanii, po drugiej stronie Jordanu, gdzie Jan udzielał chrztu (J 1,28). W tym miejscu trzeba podkreślić, że "Betania za Jordanem" nie ma nic wspólnego z miastem, gdzie mieszkał przyjaciel Jezusa - Łazarz, brat Marii i Marty - czyli Betanią "Łazarzową" położoną po wschodniej stronie Góry Oliwnej niedaleko Jerozolimy. Naukowcy nadal prowadzą spory, czy doniosłe wydarzenia sprzed dwóch tysięcy lat dokonały się na pewno tutaj, czy też w północnoizraelskim kibucu Yardenit przy jeziorze Genezaret, ale autentyczność miejsca chrztu po jordańskiej stronie rzeki, około 8 kilometrów od ujścia Jordanu do Morza Martwego, potwierdza tradycja oraz to, co archeologom udało się wykopać spod piasków pustyni. Okoliczne ruiny znane były badaczom już od końca XIX wieku, jednak przez długie lata po II wojnie światowej musiano wstrzymać jakiekolwiek prace wykopaliskowe, teren ten był bowiem jednym wielkim polem minowym oddzielającym wrogie sobie kraje, Jordanię i Izrael. Sytuację zmieniło dopiero podpisanie między tymi dwoma państwami traktatu pokojowego w 1994 roku, wtedy miny można było usunąć, rozpocząć badania i pozwolić na przybycie pierwszych pielgrzymów i turystów. Wydobyte z ziemi monety, przedmioty codziennego użytku, ceramika, a także odnalezione pozostałości mis chrzcielnych wskazują, że miejsce to było wykorzystywane na początku I wieku, w czasach Jezusa i Jana Chrzciciela. Przez bród na Jordanie przebiegał ruchliwy szlak handlowy i pielgrzymkowy łączący Jerozolimę, Jerycho, Rabbat Ammon (dzisiejszy Amman), Gerazę i górę Nebo. Niedaleko zidentyfikowano również jaskinię, którą rzekomo zamieszkiwał Jan Chrzciciel w czasie prowadzenia swej działalności na tych terenach. Dalsze wykopaliska tylko potwierdziły teorię co do położenia Betanii Zajordańskiej - odkryto pozostałości jedenastu bizantyjskich kościołów, pięciu baptysteriów, monastyr oraz miejsca przeznaczone dla pątników, groty mnichów i system wodny, świadczące o intensywnym ruchu pielgrzymkowym w pierwszych wiekach chrześcijaństwa. Od czasów Jezusa aż do VI wieku osada była znana pod kilkoma nazwami: Betania, Beit-Abara, Ainon czy Saphsaphas. Orygenes - uczony żyjący w III wieku - mianował ją Bethabara, czyli "dom przejścia, przeprawy". Podobne określenia można odczytać w niektórych manuskryptach i na słynnej, mozaikowej mapie z Madaby, gdzie jej lokalizację oznaczono dodatkowo dwoma rybami. Arabowie natomiast nadali osadzie swoją nazwę, również nie pozostawiającą wielu wątpliwości - Al-Maghtas, co znaczy po prostu "Miejsce Chrztu"...
Gwałtowny napływ pielgrzymów niechybnie spowodowałby zadeptanie tego świętego miejsca i uczynienie z niego kolejnego centrum turystycznego zalanego tandetą i nastawionego na komercję. Władze Jordanii potrafiły jednak zachować właściwe proporcje między atrakcyjnością turystyczną a sakralno-historycznym charakterem tego miejsca. Budynek recepcji oraz kasa biletowa zostały zlokalizowane w odległości paru kilometrów od kompleksu, a na teren sanktuarium indywidualnych zwiedzających dowożą specjalne busiki. Nasza zorganizowana wycieczka przyjeżdża własnym autobusem, toteż jesteśmy kierowani prosto na olbrzymi parking. Zewsząd otacza nas martwy krajobraz suchej, spękanej od warstw soli, skalisto-piaskowej pustyni. Gdzieniegdzie tylko widzimy namioty nomadów i niewielkie stadka kóz i owiec, Bóg jeden tylko raczy wiedzieć, czym żywiących się na tej jałowej ziemi. Na horyzoncie majaczą nagie pagórki - zgodnie ze starożytną tradycją ze szczytu jednego z nich wóz ognisty uniósł do nieba proroka Eliasza, przez co pasmo to zostało nazwane Tell Mar-Elias (Wzgórza Eliasza):
Po krótkim spacerze pojawia się wreszcie widok na Jordan. I tu spotyka nas rozczarowanie... Spodziewaliśmy się jakiejś potężnej rzeki, wartko toczącej swe wody pośród stromych brzegów. A tu jakaś leniwie płynąca, wąska i żółta od mułu struga... Jordan, dziś niemal wyschnięty z powodu rabunkowej gospodarki wodą leżących nad nim państw, w starożytności wyglądał zupełnie inaczej. Często wylewał, zmieniał koryto, meandrował po całej równinie Moabu, był też niegdyś stosunkowo głęboki, a jego nurt podążał znacznie szybciej (zresztą aramejska nazwa yardeen oznaczała "szybko płynące wody"):
W miarę jak zbliżamy się do rzeki, następuje zmiana scenerii - oto piaski i skały ustępują miejsca gęstym zaroślom tamaryszków, w których rozbrzmiewa koncert setek ptaków. Te niewysokie drzewka wyznaczają granicę strefy zalewowej dawnego, potężnego Jordanu. Tamaryszki tworzą tak zwartą ścianę, że niezbędnym okazało się wycięcie szlaku w gęstwinie:
Po pokonaniu tamaryszkowej dżungli wychodzimy na obszerną polanę, gdzie pod dachem znajdują się ruiny najważniejszej świątyni - bazyliki św. Jana Chrzciciela z V lub VI stulecia, zniszczonej w połowie VIII wieku przez potężne trzęsienie ziemi. Budowla była pierwotnie trzynawowa, z mozaiką i posadzką wyłożoną ośmiobocznymi płytkami. Zachowały się także piękne, marmurowe kapitele przewróconych kolumn i miejsce, gdzie niegdyś stał ołtarz:
Nieco poniżej bazyliki znajduje się samotnie stojąca budowla, do której od absydy prowadzą kamienne, bizantyjskie schody. To właśnie tutaj zgodnie ze starożytną tradycją Jan Chrzciciel, prorok, asceta i wizjoner, nawoływał do nawrócenia i udzielał chrztu przybywającym zewsząd ludziom, w tym również Jezusowi z Nazaretu:
W jubileuszowym 2000 roku Betanię Zajordańską nawiedził chyba największy tłum pielgrzymów od czasów starożytnych. Najpierw w styczniu na uroczystość Epifanii przybyli najwyżsi hierarchowie 15 Kościołów chrześcijańskich i około 40 000 pielgrzymów. Tydzień później król Jordanii Abdullah II wraz z żoną posadził symboliczne drzewko, a zwierzchnik Kościoła ormiańskiego uznał to baptysterium za rzeczywiste miejsce chrztu Jezusa w Jordanie. Zwieńczeniem uroczystości była marcowa wizyta papieża Jana Pawła II i msza w obecności 25 000 wiernych. Wydarzenia te oraz sam chrzest Chrystusa przedstawiono na kilku obeliskach ustawionych nieopodal:
Około dwustu metrów od starożytnych ruin wznosi się piękny, nowy, bo konsekrowany w 2005 roku przez greckiego prawosławnego patriarchę Jerozolimy kościół, oczywiście również pod wezwaniem św. Jana Chrzciciela:
Drewnianymi schodami schodzimy do samego brzegu Jordanu. Towarzyszący nam umundurowany i uzbrojony funkcjonariusz policji turystycznej zostaje obok posterunku pilnujących granicy żołnierzy. Po drugiej stronie, na Zachodnim Brzegu wznosi się oznaczony powiewającą izraelską flagą kompleks turystyczny, zwany po arabsku Qasr al-Yahud, czyli "zamek żydowski". Stojący po pas w wodzie prawosławny batiuszka ochoczo chrzci w nurtach rzeki grupę Rosjan odzianych w białe szaty, łapiąc każdego za kark i zanurzając trzykrotnie z impetem w leniwie płynącym, mętnym nurcie. Po naszej stronie, na drewnianym pomoście stoi wielka, kamienna chrzcielnica wypełniona przefiltrowaną wodą z Jordanu. Nie tylko ja z Margitą, ale wszyscy uczestnicy naszej wycieczki decydują się na odnowienie w tym niesamowitym miejscu sakramentu chrztu:
Wracamy na parking ta samą trasą, mijając jeszcze raz ruiny bazyliki, miejsce chrztu i tamaryszkowe zarośla. W oddali, wśród piasków pustyni, nad korytem wyschniętej o tej porze roku rzeczki Wadi al-Kharrah widzimy wznoszone tu jedna po drugiej świątynie różnych wyznań. Zgodnie z obietnicą władz Jordanii, w pobliżu ma powstać także kościół katolicki, ale choć miał być poświęcony już w 2008 roku, to jest jeszcze wiele pracy do wykonania i data uroczystości ciągle się zmienia...
Prace wykopaliskowe na obszarze Betanii Zajordańskiej trwają nadal i można się spodziewać kolejnych sensacyjnych odkryć, gdyż wiele ruin wciąż przykrywa gruby całun piasku. Pielgrzymi z całego świata przyjeżdżają nad Jordan - najniżej położoną rzekę na świecie, by odnowić przyrzeczenia chrzcielne, dotknąć ziemi, po której stąpał Jezus, i gdzie dwa tysiące lat temu otwarło się niebo i zabrzmiał głos Ojca: to jest mój Syn umiłowany, jego słuchajcie (Mk 9,6). I chociaż to jordańskie miejsce chrzcielne jest na razie niemal całkowicie pozbawione infrastruktury turystycznej, ma za to atmosferę jedyną w swoim rodzaju - cichą, mistyczną i surową, zupełnie inną niż oblegane przez turystów zabytki Ziemi Świętej w Izraelu i Palestynie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz