...visit № 90...
...czyli: o opactwie pachnącym lawendą...
Liczące sobie ponad tysiąc lat opactwo benedyktyńskie Pannonhalma jest najstarszym obiektem sakralnym na Węgrzech i odegrało niezwykle istotną rolę w historii tego kraju. Usadowione na wzgórzu wznoszącym się nad okolicą, pierwotnie nosiło nazwę Márton-hegyi, czyli Góra Świętego Marcina. Oprócz niewątpliwych walorów historycznych, kulturowych i architektonicznych, opactwo charakteryzuje się czymś jeszcze - absolutnie wszystko pachnie tu lawendą...
Początki tego miejsca sięgają 996 roku, kiedy to na szczycie Świętej Góry Panonii książę Gejza ufundował pierwszą węgierską wspólnotę zakonną. Przybyli z Czech na jego zaproszenie mnisi benedyktyńscy zbudowali na mierzącym 275 m wzniesieniu swój klasztor i konsekrowali go w 1002 roku w obecności syna Gejzy - Stefana I Świętego, króla Węgier. Góra Panonii nie została wybrana przypadkowo na lokalizację klasztoru. Miejsce to było od dawna przesiąknięte symboliką - u jej podnóża miał poić konie sam legendarny wódz Madziarów Arpad, gdy na czele swej armii wkraczał do Panonii, chrześcijańscy mnisi wierzyli zaś, że w pobliskiej osadzie Sabaria urodził się święty Marcin, rzymski legionista i biskup Tours. Pierwszym opatem klasztoru został bawarczyk Anastazy-Astryk, on też udał się do Rzymu i przywiózł dla Stefana koronę. W zamian węgierski władca obdarzył braciszków licznymi przywilejami - opat podlegał w sprawach kościelnych bezpośrednio pod kardynała Węgier, natomiast w sprawach sądowych odpowiadał przed samym królem, nie zaś przed lokalnym hrabią. Stefan zresztą często gościł w murach klasztoru, modląc się wraz zakonnikami o wsparcie świętego Marcina w bojach przeciwko poganom. W 1241 roku wzgórze dało odpór najazdowi hord tatarskich, co uświadomiło Madziarom konieczność rozbudowy i utrzymania w dobrym stanie jego fortyfikacji. Polski akcent w historii konwentu to lata 1377-79, gdy ostatni z Piastów kujawskich książę Władysław Biały jako Piaszt Ulászló został opatem w Pannonhalma. W XIV wieku założenie podupadło - zostało w nim zaledwie kilku mnichów. Dopiero król Maciej Korwin w 1472 roku po przejęciu klasztoru podjął zakrojoną na szeroką skalę jego renowację. Z czasem Pannonhalma zdobyła sobie wyjątkową pozycję wśród węgierskich zakonów, by w 1541 roku zyskać nawet status arcyopactwa. Później było już znacznie gorzej - czego nie strawił pożar z 1575 roku, to zniszczyli Turcy okupujący nie tylko Nizinę Węgierską, ale i całe Bałkany. Mnisi powrócili do klasztoru w 1638 roku, a od 1722 rozpoczęli po okiem ówczesnego arcyopata Benedeka Sajghó przebudowę całego założenia w stylu barokowym. W 1786 roku czarne chmury znów zawisły nad opactwem - zakon benedyktynów został rozwiązany przez cesarza Austrii Józefa II. Mnichom pozwolono wrócić do Pannonhalma po kilkunastu latach, pod jednym wszakże warunkiem: będą oto prowadzić działalność edukacyjną. Braciszkowie tak ochoczo wzięli się do nauczania, że do dziś w klasztornych murach działa jedna z najbardziej elitarnych szkół na Węgrzech...
Pierwszy kontakt, na razie tylko wzrokowy, mamy ze Świętą Górą Panonii pewnego sierpniowego popołudnia, kiedy zmierzamy szosą na nocleg do pobliskiego miasta Győr. Zatrzymujemy się wśród pól na kilka zdjęć. Zwiedzanie opactwa mamy zaplanowane na dzień następny:
Nazajutrz kręta droga prowadzi nas wprost na duży i wygodny parking, ulokowany niedaleko klasztornych budynków. Wejście do środka dla zwiedzających przewidziano nie przez główną bramę, lecz przez mniejszą, znajdującą się bezpośrednio w murach okalających opactwo. Już przy kasie biletowej w nozdrza wdziera się charakterystyczny, słodki zapach. To lawenda, powód do dumy miejscowych mnichów. Jej zapach będzie nam towarzyszył do samego końca pobytu w Pannonhalma...
Centrum życia klasztornego stanowi kościół Św. Marcina. Pierwsza świątynia nie zachowała się do naszych czasów, podobnie jak druga - ostały się z nich tylko fragmenty murów poniżej posadzki. Obecny budynek jest trzecim wzniesionym w tym miejscu na początku XIII wieku w stylu późnoromańskim za rządów opata Urosa. Kościół został rozbudowany przez króla Macieja Korwina. W latach 1824-35 do całości dostawiono wysoką na 55 metrów neoklasycystyczną wieżę, dzieło architekta Jánosa Páckha:
3. ...oraz poczet dobroczyńców opactwa nad portalem wejściowym, z królem Stefanem I Świętym na czele
Klasztorna świątynia zaskakuje mrocznym i nieco surowym wnętrzem. Była przeznaczona dla zakonników, których niczym niezmącone modlitwy miały biec prosto ku Bogu, toteż nie dekorowano jej ścian freskami czy postaciami świętych. Nieliczne malowidła możemy dostrzec tylko na sklepieniu nawy:
Bezpośrednio pod kościołem znajduje się krypta. Kapitele jej kolumn zostały wyrzeźbione w stylu wczesnogotyckim, przywołując na myśl surową tradycję cysterską:
W średniowieczu jedną z głównych bram do kościoła była tzw. Porta Speciosa (ozdobna brama). Portal ten jest wejściem do świątyni od strony krużganków, pochodzących z czasów króla Macieja Korwina i został zbudowany w XIII wieku. Stanowi on odwołanie do Apokalipsy Św. Jana, a dwanaście jego kolumn wykonanych z czerwonego marmuru miało przypominać wchodzącym na modlitwy zakonnikom o 12 noszących imiona apostołów bramach Niebiańskiego Jeruzalem. Nad drzwiami widnieje najbardziej rozpowszechniony wizerunek świętego Marcina, gdy jako rzymski legionista odcina w darze dla żebraka połowę swego płaszcza:
Niewątpliwie jedno z najciekawszych miejsc klasztoru czeka na nas na końcu zwiedzania. Biblioteka klasztorna, choć ukończona w obecnym kształcie około 1830 roku, to jej idea liczy sobie przeszło tysiąc lat i nawiązuje do myśli św. Benedykta, który kładł ogromny nacisk na czytanie i przepisywanie ksiąg przez zakonników. W końcu XI wieku w zbiorach biblioteki w Pannonhalma znajdowało się około 80 woluminów, w chwili rozwiązania zakonu w 1786 roku kolekcja liczyła już 4000 dzieł, wliczając niezwykle cenne wczesnochrześcijańskie i rzymskie manuskrypty. Po wznowieniu działalności przez klasztor zbiory zaczęły się powiększać jeszcze szybciej i wówczas podjęto decyzję o zbudowaniu nowego gmachu biblioteki. Obecnie spoczywa w niej przeszło 400 000 woluminów, w tym szczególny unikat - dokument datowany na 1055 rok z najstarszym znanym tekstem spisanym w języku węgierskim:
Zwiedzanie wnętrz kończy się w klasztornym sklepiku. Podczas gdy subtelny zapach lawendy towarzyszy nam podczas całej wizyty w opactwie, tak w tym małym pomieszczeniu aromat uderza w nozdrza z mocą dosłownie zwalającą z nóg. Poza klasztornymi zabudowaniami znajduje się założone w XIX wieku przez mnichów arboretum oraz plantacja lawendy. Zakonnicy raz do roku organizują żniwa, zbierają drobne płatki, po czym wykonują z nich różnej maści mieszanki, mikstury, oleje, mydła i powidła, do nabycia w miejscowym sklepiku. Podczas gdy Margita, zagorzała wielbicielka lawendowej woni, wybiera jakieś odurzająco pachnące specyfiki, ja udaję się pod główną bramę opactwa:
Naprzeciw głównej bramy znajduje się wejście do arboretum. To właśnie tutaj, na zboczu wzgórza, już od średniowiecza mnisi uprawiali i zbierali zioła do leczenia chorych. W wiekach późniejszych posadzono kolejne drzewa i krzewy, których liczba sięga dziś kilkuset gatunków, a wśród nich znaleźć można wiele rzadkich na terenie Węgier okazów przyrodniczych:
Jest sierpień, więc lawendowe żniwa już dawno się zakończyły. Ale i tak podczas spaceru po arboretum dostrzegamy gdzieniegdzie zagubione wśród traw skupiska charakterystycznych roślinek o fioletowych kwiatach i wyrazistym zapachu...
Dziś w opactwie Pannonhalma pracuje ponad 500 osób świeckich, które obsługują znajdujące się na terenie kompleksu instytucje i pomagają 60 żyjącym w klasztorze braciom zakonnym. Ponadto mieści się tu męskie gimnazjum uczące 350 chłopców, a także seminarium duchowne przygotowujące przyszłych zakonników do życia według reguły benedyktyńskiej. Choć zwiedzanie wnętrz z przewodnikiem zajmuje raptem nieco ponad godzinę, atmosferę opactwa Pannonhalma można zabrać ze sobą na dłużej. Wystarczy, wzorem Margity, nabyć jakąś pamiątkę w miejscowym sklepiku, by jej lawendowy aromat towarzyszył uparcie podczas całej drogi do domu...
Pamiątkowy bilet do opactwa, obowiązkowo z motywem lawendy: