Jest rok 1972. UNESCO - organizacja wyspecjalizowana ONZ - ustanawia "Listę światowego dziedzictwa". Mają na nią trafić arcydzieła dziedzictwa kulturowego: zabytki, groty, zespoły budowli, dzieła człowieka, stanowiska archeologiczne oraz cuda dziedzictwa naturalnego: pomniki przyrody, parki narodowe, formacje geologiczne, strefy naturalne.

Jest rok 1978. Pierwszych 12 obiektów zostaje wpisanych na tą prestiżową Listę. Wśród nich 2 w Polsce: Stare Miasto w Krakowie i Kopalnia Soli w Wieliczce. W następnych latach kolejne miejsca o "wyjątkowej powszechnej wartości" trafiają na Listę, coraz więcej państw przyjmuje lub ratyfikuje Konwencję.

Jest rok 2013. Lista liczy sobie już kilkaset miejsc. Po powrocie z Bliskiego Wschodu wpadam na pomysł, by odwiedzić, poznać i utrwalić na zdjęciach jak najwięcej z nich.

Jest rok 2018. Zakładam bloga, by podzielić się z Wami tym, co widziałem...

Na chwilę obecną - po konferencji w New Delhi w lipcu 2024 - Lista obejmuje 1226 obiektów (w tym 3 obiekty skreślone), w 168 Państwach-Stronach Konwencji.

środa, 18 czerwca 2014

Willa Tugendhat

...visit № 34...

 

...czyli: opowieść o ikonie modernizmu z historią rodzinną w tle...

 

Spotkało się razu pewnego dwoje młodych ludzi. Ona - Greta Löw-Beerové - była córką bogatych żydowskich przedsiębiorców i miała już za sobą nieudane małżeństwo z czasów swoich studiów w Wiedniu. On - Fritz Tugendhat - również wywodzący się z zamożnej żydowskiej rodziny, stawiał właśnie pierwsze kroki we własnym biznesie, a dokładnie w branży włókienniczej. Spotkanie miało miejsce w Brnie, które wówczas było ważnym ośrodkiem przemysłowym Czech, nazywanym wręcz "morawskim Manchesterem". Dwoje młodych ludzi połączyła, oprócz uczucia, ta sama wyznawana religia, przynależność do bogatej elity oraz fascynacja modernistyczną architekturą. Już po ślubie, gdy nowożeńcy dostali od rodziców panny młodej w prezencie przepiękną, położoną na stoku wzgórza działkę z widokiem na brneńskie Stare Miasto, pojawił się pomysł zbudowania na owej działce domu innego niż wszystkie. Greta Tugendhat uruchomiła swoje stare znajomości w Wiedniu i Berlinie, efektem czego na kartach opowieści pojawia się niejaki Ludwig Mies van der Rohe, uznany już w Europie niemiecki architekt modernistyczny i jego partnerka życiowa, projektantka wnętrz Lily Reich. Umowę na realizację nowatorskiego domu na działce małżeństwo Tugendhat spisało z Miesem van der Rohe wiosną 1929 roku. Słynny architekt chętnie przystał na współpracę, wszak nie musiał liczyć się z żadnymi ograniczeniami finansowymi. Pozostawiono mu również swobodę w wykorzystaniu technologii i planowaniu układu pomieszczeń. Znajomi Tugendhatów znacząco pukali się w głowę, gdy usłyszeli, że koszt projektu i budowy zamknie się okrąglutką sumką 5 milionów ówczesnych koron. Wszak za te pieniądze można by zbudować 30 standardowych domów mieszczańskich! A tu powstaje jakiś dziwny budynek z płaskim dachem i piętrami rozłożonymi na zboczu wzgórza. Ale kto zabroni bogatemu - dom dla młodych małżonków miał być funkcjonalny, przestronny, otwarty na otaczający go ogród, przesycony naturalnym światłem. Do tego architekt dostał polecenie wykończenia wnętrz wyłącznie drogimi, szlachetnymi materiałami. Nie deliberując długo, Mies van der Rohe zabrał się do dzieła. Już w następnym, 1930 roku, państwo Tugendhat mogli się wprowadzać. Ich dom był wspaniały - oryginalny, luksusowy, niebanalny, z klimatyzacją i przepięknym widokiem na brneńską Starówkę. Pozostało zaprosić wszystkich znajomych i rodzinę, i patrzeć, jak szczęki gości z zachwytu i oniemienia odbijają się od podłogi... Niestety, opowieść nie kończy się dobrze. Małżeństwo Tugendhatów i ich trójka dzieci cieszyła się domem tylko osiem lat. Gdy w sąsiednich Niemczech rozpanoszył się faszyzm, rodzina w obawie o swe życie opuściła Brno i osiadła w Szwajcarii, skąd trzy lata później wyemigrowała do dalekiej Wenezueli...

By trafić do słynnej Willi na wzgórzu, trzeba wpisać do nawigacji brneńską ulicę Černopolní 45. Najpierw jednak, jakieś 3-4 miesiące wcześniej, należy się zaopatrzyć w bilety wejściowe na stronie internetowej Willi Tugendhat. Kto tego nie zrobi - poogląda budynek tylko z zewnątrz. Turystycznych wejść do wnętrza jest codziennie tylko kilka, do tego w bardzo małych grupach, a zainteresowanie ogromne. Parkingu w okolicy nie ma - trzeba liczyć na cud i wolne miejsce wzdłuż krawężnika ulicy. Jesteśmy pod Willą parę minut przed południem, jakoś udaje nam się zaparkować. Od strony ulicy Černopolní jest główne wejście, od razu na najwyższą kondygnację budynku:

 

    1. Widok Willi Tugendhat od strony najwyższej kondygnacji, czyli od ulicy Černopolní

 

Z potwierdzeniem internetowego zakupu wejściówek udajemy się do niewielkiego biura zlokalizowanego w jednym z pomieszczeń Willi na najwyższym piętrze. Młody chłopak z obsługi drukuje nam właściwy bilet, po czym proponuje przechadzkę po ogrodzie wokół budynku. Jesteśmy pierwsi z naszej grupy, zwiedzanie zaczyna się dopiero za niecałą godzinę:

 

    2. Willa Tugendhat w całej okazałości - widok od strony ogrodu letniego

 

Dwie niższe kondygnacje budynku, położone kaskadowo na stoku wzgórza, otwierają się w stronę ogrodu letniego. Architekt wstawił zamiast ściany wielkie, szklane powierzchnie, by zatrzeć granicę dzielącą wnętrze od otaczających budynek drzew i kwiatów. 

 

    3. Olbrzymie, szklane powierzchnie ściany salonu

 

W porze letniej szklane tafle mogły być nawet chowane w elewacji poniżej, by jeszcze bardziej otworzyć salon na przyrodę. Zimą natomiast rodzina Tugendhatów cieszyła się oranżerią, zlokalizowaną w narożniku najniższej kondygnacji:

 

   4. Ogród zimowy w narożniku najniższej kondygnacji

 

Zbliża się czas zwiedzania. Obok schodów prowadzących z ogrodu na dolny taras czeka już niewielka grupka osób, z którymi będziemy podziwiać wnętrza Willi. 

 

    5. Wejście z ogrodu na taras dolny


Przewodnikiem okazuje się być młody chłopak, który wcześniej drukował nam bilety. Prowadzi naszą grupkę prosto na taras górny, skąd rozciąga się przepiękny widok na historyczne centrum Brna:

 

    6. Ławka na tarasie górnym, w głębi pokoje przeznaczone dla dzieci państwa Tugendhat. A Stare Miasto odbija się w szybach...


Po wejściu do wnętrza Willi, pierwszą rzeczą jest obowiązkowe nałożenie foliowych osłonek na obuwie. Podłoga jest wykonana ze szlachetnych materiałów - cała klatka schodowa wyłożona została precyzyjnie przyciętymi płytami trawertynu, sprowadzonego z Dalmacji. Od razu rzuca się w oczy brak jakichkolwiek ozdób czy ornamentów. Surowe wnętrza miały być funkcjonalne, olbrzymie drzwi do pokoi pozbawione są nawet progów, by w żaden sposób przestrzeń nie była ograniczana. Budynek zrealizowano w formie usztywnionej ścianami stalowej konstrukcji szkieletowej, co stanowiło absolutną nowość w ówczesnym budownictwie mieszkaniowym.

 

    7. Awangardowo zaaranżowane pomieszczenie kuchenne w najniższej kondygnacji

 

Oprócz nas grupkę zwiedzających stanowi kilka starszych osób oraz dwie tlenione na blond Czeszki, których partnerzy o fryzurach "na Jaromira Jagra" wykazują znikome zainteresowanie wnętrzami, będąc już raczej myślą przy gulaszu z knedlem i piwie. Gdy zagadujemy z Margitą przewodnika o jakiś szczegół, ten ożywia się natychmiast, rad z faktu, że ktoś go słucha. Dowiadujemy się między innymi, że Willa bez swoich właścicieli zaczęła podupadać. W czasie wojny swoją kwaterę miało w niej Gestapo, potem wkroczyli tu żołnierze bratniej Armii Czerwonej i zaadoptowali budynek na ...stajnię. Po wojnie władze Czechosłowacji przeznaczyły wnętrza na ośrodek rehabilitacyjny i szkołę tańca. A w 1992 roku w salonie głównym do stołu zasiedli przedstawiciele Czech i Słowacji, by decydować o podziale państwa.

 

    8. Jadalnia ze ścianką wykonaną z hebanu Makassar

 

Tugendhatowie olbrzymią wagę przywiązywali do oryginalności i szlachetności materiałów wykończeniowych wnętrza. Półokrągła ścianka w jadalni została wykonana z rzadkiego drewna hebanowego, sprowadzonego aż z indonezyjskiej wyspy Makassar. Uważana za zaginioną po wojnie, odnalazła się przypadkiem w jednej z brneńskich szkół, gdzie służyła jako przegroda w szatni przy sali gimnastycznej...

Wyposażenie Willi zaprojektował prawie w całości Mies van der Rohe, przy znacznym udziale swej partnerki Lily Reich. Spośród mebli tylko kilka z nich ostało się w oryginale, reszta została z pietyzmem zrekonstruowana na podstawie zdjęć i innych zachowanych źródeł. Jeden z foteli stworzony dla Tugendhatów jest zresztą produkowany do dnia dzisiejszego. Podziwiać go można w salonie głównym, gdzie prezentuje się obok częściowo przezroczystej onyksowej ścianki, zmieniającej swą barwę pod wpływem promieni słonecznych:

 

     9. Salon z onyksową ścianką, stalowym szkieletem konstrukcyjnym i fotelami zaprojektowanymi przez Miesa van der Rohe

 

Przewodnik szeptem opowiada nam na koniec jeszcze jedną historyjkę. Otóż któregoś dnia, podczas oprowadzania grupy, pewien starszy jegomość zwierzył mu się, że dawno temu był pensjonariuszem mieszczącego się we wnętrzach Willi ośrodka rehabilitacyjnego. Jako że Czesi mają we krwi zamiłowanie do hokeja, nocą wraz z kamratami wyciągali spod łóżek kije hokejowe i rozgrywali na gładkiej podłodze pasjonujące mecze. Z rozrzewnieniem wspominał, jak pięknie odbijał się krążek od onyksowej ścianki...

Willa Tugendhatów w Brnie stanowi kluczowy przykład stylu międzynarodowego w modernizmie architektonicznym, który rozwinął się w Europie w latach 20. XX wieku. Jej szczególna wartość wiąże się z zastosowaniem nowatorskich koncepcji przestrzennych i estetycznych. Gruntownie wyremontowana i odrestaurowana, została udostępniona ku radości zwiedzających. Nie nacieszyli się nią długo tylko sami Greta i Fritz Tugendhatowie - rozstali się z tym światem gdzieś w dalekich krajach. Na uroczystości ponownego otwarcia rodowej posiadłości kilka lat temu pojawiły się już tylko najmłodsze z córek pierwszych właścicieli: Daniela Hammer-Tugendhat i Ruth Guggenheim-Tugendhat...

 

Pamiątkowy bilet: 

 

 

 

 

 

 

 

 

  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz