Jest rok 1972. UNESCO - organizacja wyspecjalizowana ONZ - ustanawia "Listę światowego dziedzictwa". Mają na nią trafić arcydzieła dziedzictwa kulturowego: zabytki, groty, zespoły budowli, dzieła człowieka, stanowiska archeologiczne oraz cuda dziedzictwa naturalnego: pomniki przyrody, parki narodowe, formacje geologiczne, strefy naturalne.

Jest rok 1978. Pierwszych 12 obiektów zostaje wpisanych na tą prestiżową Listę. Wśród nich 2 w Polsce: Stare Miasto w Krakowie i Kopalnia Soli w Wieliczce. W następnych latach kolejne miejsca o "wyjątkowej powszechnej wartości" trafiają na Listę, coraz więcej państw przyjmuje lub ratyfikuje Konwencję.

Jest rok 2013. Lista liczy sobie już kilkaset miejsc. Po powrocie z Bliskiego Wschodu wpadam na pomysł, by odwiedzić, poznać i utrwalić na zdjęciach jak najwięcej z nich.

Jest rok 2018. Zakładam bloga, by podzielić się z Wami tym, co widziałem...

Na chwilę obecną - po konferencji w Rijadzie we wrześniu 2023 - Lista obejmuje 1202 obiekty (w tym 3 obiekty skreślone), w 168 Państwach-Stronach Konwencji.

czwartek, 5 września 2019

Mostar

...visit № 147...



...czyli: o nowym-starym symbolu połączenia Wschodu z Zachodem...

Pośród dzikich ostępów Hercegowiny, w miejscu, gdzie szmaragdowo-zielone wody rzeki Neretwy przecinają masywy górskie Velež i Čabulja, dawno temu postanowiono zbudować drewniany most. Ziemie te należały wówczas do członków zamożnego rodu Kosača, z ich rozkazu po obu stronach mostu wzniesiono kamienne wieże, obsadzono je strażą i pobierano opłaty od kupców i podróżnych. Aż nadszedł pamiętny rok 1466, w którym nadciągająca od południa armia Imperium Osmańskiego opanowała Bałkany. Strażnice przy drewnianej kładce zajęli odtąd tureccy żołdacy, wokół przeprawy zaczęła powstawać osada, a miejsce to nazwano Mostar od bośniackiego słowa mostari, oznaczającego "strażników mostu". W XVI wieku Turcy założyli nieopodal twierdzę, a w 1566 roku stary drewniany most zastąpili kamiennym. Po obu jego stronach z czasem rozwinęło się miasto, będące osmańskim centrum administracyjnym, handlowym i rzemieślniczym na terytorium Hercegowiny. Most nad Neretwą przez wieki stał się trwałym symbolem pojednania Wschodu z Zachodem - zarówno chrześcijaństwa z islamem, jak i katolickich Chorwatów z prawosławnymi Serbami. I trwał niezmiennie, spinając dwa strome brzegi rzeki. Był świadkiem upadku Imperium Osmańskiego i przejęcia tych ziem przez Cesarstwo Austro-Węgierskie w 1875 roku. Bez szwanku przeszedł czasy Królestwa Serbów, Chorwatów i Słoweńców po pierwszej wojnie światowej i socjalistycznej Jugosławii po zakończeniu drugiej. I gdy wydawało się, że czeka go spokojna i niczym niezmącona przyszłość, 9 listopada 1993 roku zmasowane salwy z luf chorwackich czołgów zmiotły go bez litości, strącając wprost w spienione nurty Neretwy...
Jeśli ktoś przybywa do Mostaru w celu zwiedzenia tylko Dzielnicy Starego Mostu, jeden dzień w zupełności mu wystarczy. Dokładnie tyle czasu zamierzamy więc poświęcić z Margitą na to miejsce - od południa do zmroku, mając na uwadze, że to Bałkany i słońce chowa się za górami bardzo wcześnie. Odkrywanie uroków Mostaru, jak chyba wszyscy tu przyjeżdżający, postanawiamy rozpocząć od jego symbolu, widniejącego nawet w herbie miasta - Starego Mostu. Jako się wcześniej rzekło, zbudowano go za czasów osmańskich, na zlecenie tureckiego sułtana Sulejmana Wspaniałego. Twórcą został Mimar Hajrudin, uczeń największego mistrza budowniczego tamtych czasów Mimara Sinana. Ten niezwykle uzdolniony architekt zaprojektował i wzniósł w latach 1556-66 wspaniale wyprofilowany kamienny łuk, szeroki na 4 i długi na prawie 30 metrów, zawieszony w najwyższym miejscu 24 metry nad nurtem rzeki. Jako budulca użył bloków z miejscowego wapienia noszącego nazwę tenelija, spajając ociosy za pomocą żelaznych kołków oraz płynnego ołowiu wlewanego w specjalnie wydrążone w kamieniu otwory. Łuk udało mu się zgrabnie połączyć z umieszczonymi na obu brzegach wapiennymi filarami nośnymi wkomponowanymi w skały, co dało wrażenie monolitu. Według starych legend, architektowi nie dane było zobaczyć swego dzieła. W trakcie prac fragmenty mostu kilkakrotnie osuwały się do rzeki, dlatego w ostatnim etapie budowy Hajrudin taktycznie wyjechał z Mostaru daleko na wieś i czekał na informacje od posłańców, co się stanie po zdjęciu rusztowań. Gdy doszły do niego wieści, że z mostem wszystko w porządku, wyruszył by obejrzeć swe cudo i odebrać zasłużone profity. Nie dotarł do Mostaru - zachorował na żółtaczkę i zmarł podczas podróży gdzieś na terenie dzisiejszej Bułgarii... A most trwał przez stulecia, zachwycając swym wyjątkowym pięknem kolejne pokolenia, runął do rzeki dopiero pod chorwackim ostrzałem podczas wojny domowej w Jugosławii. Po zakończeniu konfliktu w Bośni i Hercegowinie przewieszono w jego miejscu prowizoryczną konstrukcję z lin stalowych i zaczęto zabierać się do obudowy. Wydobyto fragmenty dawnej konstrukcji z dna Neretwy, które uzupełniono blokami z miejscowego kamieniołomu, łącząc całość tą samą techniką co 500 lat temu. Oficjalne otwarcie nowego Starego Mostu - symbolu, który powtórnie ma scalić wszystkie nacje Mostaru - nastąpiło 23 lipca 2004 roku...



    1. Dzielnica Starego Mostu w Mostarze

Zgodnie z tradycją sięgającą XVII wieku, miejscowi młodzieńcy skaczą z mostu do rzeki dla udowodnienia swojej męskości. Ponieważ z balustrady do lustra wody jest przeszło 20 metrów, a temperatura Neretwy nawet w sezonie letnim nie przekracza 7° Celsjusza, toteż śmiałkowie niejednokrotnie łamali kości lub tonęli w lodowatej toni. Po odbudowie mostu zwyczaj ten przyjął się na nowo, co roku organizowany jest nawet międzynarodowy konkurs skoków. Na co dzień zaś wygląda to tak - jeden młodzieniec w kąpielówkach paraduje za barierką, co chwilę udając, że zaraz wybije się i poleci. Następnie wraca na most i zbiera do czapki datki od spragnionych widowiska turystów, które co jakiś czas zanosi swym koleżkom, także skoczkom, aktualnie pociągającym ukradkiem rakiję w ulokowanej nieopodal kafejce. Znów staje na skraju mostu, znów markuje skok i ...znów krąży z czapką wśród gapiów. Obchodzimy z Margitą całkiem spory kawał starej dzielnicy, nim wreszcie nasz bohater po przeszło godzinie uznaje, że cierpliwość widzów jest na wyczerpaniu. Gestem dłoni daje znak ratownikom w łodzi zacumowanej pod mostem, szelmowsko mruga okiem do stojących najbliżej młodych Japonek, bierze głęboki oddech i leci. Na nogi, gdyż zgodnie z lokalną plotką "na główkę" decyduje się skoczyć tylko wtedy, gdy do czapki uzbiera równowartość przynajmniej 100 euro. Ploso w dnie Neretwy musi tu być wyjątkowo głębokie, bowiem śmiałek znika pod powierzchnią wody na kilka długich sekund. Wreszcie wynurza głowę, dopływa do brzegu, owinięty ręcznikiem siada w kafejce przy kieliszeczku rakiji, podczas gdy inny skoczek przejmuje czapkę i rozpoczyna cały "show" od nowa...



    2. Elegancko wyprofilowany Stary Most, na nim młodzieniec dwudziesty raz przymierzający się do skoku, pod łukiem po lewej kopuła meczetu Koski Mehmed Pasha

Przechodząc mostem należy mieć się na baczności, bowiem gładkie, wyślizgane milionami stóp płyty mogą być przyczyną kontuzji. W przeprawie pomagają poprzeczne, kamienne listwy, dzięki którym niegdyś na stromiznę mostu mogły wjechać wozy załadowane towarem. Na zachodnim brzegu, w XV-wiecznej wieży strażniczej Tara funkcjonuje dziś wystawa zdjęć z czasów wojny na Bałkanach, kawiarnia i sklepik z pamiątkami, we wschodniej zaś, zwanej Halebija, mieści się Muzeum Starego Mostu:



    3. Wieża Tara na zachodnim brzegu...


    4. ...oraz jej siostra Halebija na wschodzie, stojąca tuż obok meczetu Sultan Selimov

Za mostem zaczyna się uliczka Kujundžiluk, której nazwa pochodzi od mających tu swoje pracownie złotników. W czasach największej świetności osmańskiego Mostaru działało wzdłuż niej ponoć pół tysiąca wszelkiej maści warsztatów, sklepików i manufaktur. Dziś deptak to jedno wielkie targowisko, bardziej kojarzące się z orientalną Turcją niż z europejskim miastem:



    5. Widok ze Starego Mostu na zabytkową bośniacką dzielnicę Mostaru


    6. Jedna z uliczek Starego Miasta

Przeciskamy się ulicą Kujundžiluk, pomiędzy kamiennymi ścianami a stoiskami pełnymi niezliczonych lokalnych pamiątek, w kierunku meczetu Koski Mehmed Pasha. To jedna z niewielu świątyń muzułmańskich, w których można wspiąć się krętymi schodami na szczyt minaretu, uprzednio uiszczając stosowną opłatę. Podobno z wieży rozciąga się najlepsza panorama na dzielnicę Starego Mostu. Z tarasu obok meczetu widok zabytków Mostaru też robi wcale nie gorsze wrażenie:



    7. Dzielnica Starego Mostu widziana spod meczetu Koski Mehmed Pasha

Idąc dalej można dotrzeć do ruchliwego bazaru Tepa, pełnego świeżych warzyw i owoców, następnie zaś do atrakcji turystycznej zwanej Domem Bišćević, czyli rezydencji należącej do dawnych zamożnych mieszkańców miasta, z tradycyjnym wystrojem pamiętającym czasy osmańskie. W okolicy znajduje się tu jeszcze gmach publicznych łaźni oraz największa świątynia muzułmańska Mostaru - XVI-wieczny meczet Karađoz Beg. Wracając w stronę Mostu, podziwiamy bajecznie oświetlone zachodzącym słońcem kolorowe fasady domów przy deptaku Kujundžiluk:



    8. Kamienne domy wzdłuż ulicy Kujundžiluk


    9. Minaret starego meczetu Hadži-Kurt wieczorową porą

Słońce powoli chowa się za masywy górskie otaczające miasto. Za to rozświetlają się okoliczne knajpki, restauracje i kawiarnie, zaczynając swe nocne życie. Wracamy z Margitą do naszego hoteliku, oglądając po drodze jakże inne oblicze Mostaru. Miasta, gdzie od czterech stuleci katoliccy Chorwaci ze swoimi tradycjami zachodnioeuropejskimi żyli i pracowali wspólnie z prawosławnymi Serbami reprezentującymi kulturę bizantyjską, a sefardyjscy Żydzi mieli za dobrych sąsiadów muzułmańskich Bośniaków. I gdzie nagle układ ten runął, wraz z kamiennym symbolem połączenia Wschodu z Zachodem. Wystarczy odejść kilkadziesiąt kroków od pełnego turystów Starego Mostu, by stanąć oko w oko z budynkami wciąż noszącymi niezagojone rany po niedawnym konflikcie. Z niewiadomych przyczyn nieodnawiane, stoją niczym niemi świadkowie tragicznych wydarzeń, bez dachów i okien, zrujnowane, spalone, ziejące dziurami po pociskach artyleryjskich, z elewacjami przeoranymi seriami z broni maszynowej, litościwie pozarastane bluszczem i młodymi drzewkami. Most już został odbudowany, pozostaje nadzieja, że wraz z nim wróci pojednanie...











 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz