Jest rok 1972. UNESCO - organizacja wyspecjalizowana ONZ - ustanawia "Listę światowego dziedzictwa". Mają na nią trafić arcydzieła dziedzictwa kulturowego: zabytki, groty, zespoły budowli, dzieła człowieka, stanowiska archeologiczne oraz cuda dziedzictwa naturalnego: pomniki przyrody, parki narodowe, formacje geologiczne, strefy naturalne.

Jest rok 1978. Pierwszych 12 obiektów zostaje wpisanych na tą prestiżową Listę. Wśród nich 2 w Polsce: Stare Miasto w Krakowie i Kopalnia Soli w Wieliczce. W następnych latach kolejne miejsca o "wyjątkowej powszechnej wartości" trafiają na Listę, coraz więcej państw przyjmuje lub ratyfikuje Konwencję.

Jest rok 2013. Lista liczy sobie już kilkaset miejsc. Po powrocie z Bliskiego Wschodu wpadam na pomysł, by odwiedzić, poznać i utrwalić na zdjęciach jak najwięcej z nich.

Jest rok 2018. Zakładam bloga, by podzielić się z Wami tym, co widziałem...

Na chwilę obecną - po konferencji w New Delhi w lipcu 2024 - Lista obejmuje 1226 obiektów (w tym 3 obiekty skreślone), w 168 Państwach-Stronach Konwencji.

czwartek, 24 sierpnia 2017

Jaskinie Škocjan

...visit № 86...

 

...czyli: o wędrówce przez tolkienowską Morię...

 

Wielbicielom książek Johna R.R. Tolkiena nie trzeba tłumaczyć, co to takiego Moria. A temu, kto nie czytał "Władcy Pierścieni" i nie oglądał filmu Petera Jacksona, śpieszę z wyjaśnieniem: Moria to prastare miasto wykute w sercu góry, najstarsza i największa z krasnoludzkich siedzib Śródziemia. Olbrzymie podziemne sale i komnaty, porozmieszczane na różnych poziomach, połączone były ze sobą misternie rzeźbionymi stromymi schodami i wiszącymi nad przepaściami kamiennymi mostami. Jeszcze niżej, w czeluściach góry, znajdowała się sieć jaskiń, których istnienia nie byli świadomi nawet sami krasnoludowie. Czytając wielokrotnie przygody Drużyny Pierścienia nie przypuszczałem nawet, że egzystująca w świecie fantasy Moria istnieje naprawdę. I to całkiem niedaleko, bo w Słowenii...

Jaskinie Szkocjańskie (Škocjanske jame) położone są w południowo-zachodniej części kraju, w gminie Divača, nieopodal wioski Škocjan. Najłatwiej do nich trafić samochodem, zjeżdżając z autostrady Ljubljana-Koper przy drogowskazie kierującym do miejscowości Matavun, w której znajduje się główne wejście do jaskiń. Cały kompleks pieczar wraz z otoczeniem znajduje się pod ochroną jako park krajobrazowy oraz obszar biosfery. Ze względu na szczególne warunki mikroklimatyczne rozwinęły się tu niespotykane nigdzie indziej ekosystemy. Pieczary zamieszkuje kilka gatunków nietoperzy, które wraz z innymi przedstawicielami podziemnej fauny objęto ścisłą ochroną z powodu groźby wymarcia. Sieć jaskiń została częściowo udostępniona do zwiedzania i stanowi jedną z najciekawszych atrakcji turystycznych Słowenii (choć na ogół trudno szukać tu tłumu turystów, w przeciwieństwie do oddalonej o zaledwie 30 km, mocno komercyjnej jaskini Postojna). Podziemny szlak mierzy 5 kilometrów długości, z czego niespełna 3 kilometry przeznaczono dla ruchu turystycznego. Do wyboru są 3 opcje zwiedzania: dłuższa czerwona trasa, tylko z przewodnikiem, biegnącaównie pod ziemią, krótsza żółta - prowadząca wzdłuż rzeki oraz zielona, będąca ścieżką edukacyjną wiodącą po okolicznych wzniesieniach. Przyjechałem tu by zobaczyć Morię, więc oczywiście, ku przerażeniu Margity, w rachubę wchodzi tylko wycieczka w najgłębsze otchłanie...

Jesteśmy w Matavun wczesnym rankiem, więc obszerny, bezpłatny parking obok głównego wejścia czeka na nas prawie pusty. Gdy po pół godzinie zbiera się już całkiem pokaźna grupa turystów, troje przewodników formuje z nas kolumnę i prowadzi ochoczo ścieżką pośród słoweńskich pól, gdyż wejście do jaskini jest usytuowane nieco dalej od kas biletowych. Na miejscu mamy wybór - czy chcemy przyłączyć się do grupy angielskojęzycznej, czy do tej, w której oprowadzający opowiada po słoweńsku. Jeszcze chwila i wkraczamy do Morii...

Początkowo wszystko przypomina zwykłą pieczarę. Przechodzimy przez Jaskinię Cichą (Tiha jama), pełną różnorodnych form naciekowych: stalaktytów, stalagmitów i stalagnatów, przyozdobionych białymi, wapiennymi plamami:

 

     1. Formy naciekowe w Jaskini Cichej

 

Stopniowo wąska ścieżka rozszerza się, by w końcu doprowadzić nas do iście królewskiej sali - Komory Martela (Martelova dvorana):

 

     2. Komora Martela

 

Sala ma imponujące rozmiary: 308 metrów długości i 146 metrów wysokości! Jej łączna objętość wynosi aż 2,2 miliona metrów sześciennych, co czyni ją największą podziemną komorą w Słowenii i jedną z najogromniejszych na świecie. Tuż za nią zaczyna się najbardziej ekstremalna część trasy...

Środkiem podziemnego, wyżłobionego przez tysiąclecia kanionu, płynie sobie rzeka o nieskomplikowanej nazwie Reka (czyli Rzeka). Wypływa sobie owa rzeka Rzeka spod szczytu góry Snežnik i wlewa się do jaskini majestatycznym wąwozem obok wioski Škocjan. Po przepłynięciu przez całą długość kanionu wpada do Jeziora Martwego (Mrtvo Jezero), gdzie zaczyna się nieznana część jej podziemnego biegu, mająca blisko 40 kilometrów. Rzeka Rzeka ponownie wypływa na powierzchnię przy brzegu morza w miejscowości Timav, by po chwili wpaść do Adriatyku. Zwiedzanie kanionu odbywa się wąską, metalową ścieżyną przyklejoną do pionowych ścian. Damska część naszej grupy, w tym i Margita, blednie zauważalnie na myśl o dalszej wędrówce. Wyżłobiony przez rzekę Reka podziemny kanion ma długość około 3,5 kilometra, szerokość od 10 do 60 metrów i ponad 140 metrów wysokości...

 

     3. Witamy w Morii: wąska ścieżka przymocowana do stromych i pionowych ścian kanionu, a w dole rzeka Rzeka

 

Odtąd tempo zwiedzania spada, gdyż część uczestników wycieczki wolno przesuwa się z plecami przyklejonymi do ściany, nawet nie próbując spojrzeć w czeluście za barierką. Ale najlepsze dopiero przed nami. W pewnym momencie ścieżka odrywa się od skały i zmieniając się w wąski most przechodzi nad kanionem na przeciwległą ścianę...

 

     4. Most Cerkvenik przerzucony nad kanionem - pod nami 50-metrowa przepaść...

 

Na szczęście dalej nie już tak strasznie. Trasa zahacza jeszcze o ciekawą Salę Wapiennych Mis, w której nacieki przybrały nietypowe formy, przywodzące na myśl chińskie terasy ryżowe lub trawertyny w tureckim Pamukkale:

 

     5. Formy naciekowe w Sali Wapiennych Mis

 

Choć ścieżka nadal prowadzi wzdłuż skalnej ściany, za barierką nie jest już tak wysoko. Robi się też coraz jaśniej, światło słoneczne zwiastuje koniec podziemnej trasy i wyjście z jaskiń. Otwór wylotowy sam w sobie godny jest uwagi ze względu na swe rozmiary:

 

     6. Okazałe wyjście z Jaskiń Szkocjańskich

 

Opuszczenie podziemnych korytarzy wcale nie kończy wycieczki. Dalsza część szlaku prowadzi ścieżką wykutą w skale nad Wielką Rozpadliną (Velika dolina): 

 

    
7. Początek naziemnej części szlaku przy wyjściu z Jaskiń Szkocjańskich...

 

     8. ...most nad Wielką Rozpadliną...


    9. ...oraz ścieżka wykuta w skałach krajobrazu krasowego, nazwanego, bez zbędnego wyrafinowania, po prostu: Kras (spróbujcie wypatrzeć na zdjęciu turystę idącego ścieżką, nie jest to wcale takie łatwe)

 

Szlak kończy się ...windą schowaną wśród drzew, która wywozi nas nieopodal kas biletowych, spod których zaczynaliśmy zwiedzanie. Cała wycieczka po Morii zajęła nam niecałe dwie godziny. A wrażenia? Jaskinie Szkocjańskie zdecydowanie różnią się od wszystkich innych, zwiedzonych dotychczas przez nas grot i pieczar. Moria zachwyca od pierwszego spojrzenia, co skwapliwie potwierdza również Margita, gdy tylko odzyskuje stracony z przerażenia głos...

 

Pamiątkowy bilet:

 

 

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz