...visit № 192...
...czyli: o gotlandzkim "Mieście Ruin"...
Niewiele dziś wiadomo o najdawniejszej historii Visby na Gotlandii. Największa wyspa Bałtyku była zamieszkana od epoki kamienia, a osada na jej zachodnim brzegu z miejscem kultu pogańskich bogów istniała już od zamierzchłych czasów w naturalnej zatoce osłoniętej klifami, z dostępem do źródeł słodkiej wody. Visby od X wieku stanowiło ważny ośrodek Wikingów oraz istotny przystanek żeglarski na trasach do portów Skandynawii. Początki handlowej prosperity miasta pochodzą z czasów, kiedy tradycyjne szlaki kupieckie przestały być używane z powodu ekspansji arabskiej, zaś rosnąca wymiana towarowa między Imperium Bizantyjskim a królestwami frankońskimi musiała odbywać się rzekami Europy Wschodniej i Morzem Bałtyckim. Niezliczone okręty wypełnione po brzegi dobrem wszelakim kursowały więc pomiędzy Gotlandią a wschodnim wybrzeżem Szwecji, nierzadko zawijając do Visby. Już wkrótce miejscowy port stał się pokaźnym ośrodkiem handlowym, gdzie wymieniano zachodnioeuropejskie ozdoby, tkaniny i wino na szwedzkie żelazo oraz przybyłe ze słowiańskiego Nowogrodu skóry, futra, miody i wschodnie przyprawy. Zamożne miasto, ze względu na konflikt z pozostałą, biedną częścią wyspy, otoczono w XIII wieku długim i solidnym murem obronnym. Handel z wareskimi faktoriami Rusi Kijowskiej, przynoszący niemałe zyski, wnet przyciągnął na Gotlandię niemieckich kupców. Miejscowi niezbyt przychylnym okiem patrzyli na swych konkurentów, gdyż Niemcy, dysponujący większym kapitałem i będący lepiej wyuczeni w handlu i jego organizacji, wnet zaczęli przejmować większość zysków. W gestii Gotlandczyków pozostały natomiast rozległe kontakty handlowe w Nowogrodzie, więc obie nacje musiały, chcąc nie chcąc, jakoś ze sobą współpracować. Jednak zapoczątkowany podział na rdzennych mieszkańców Visby i napływowych kupców niemieckich przetrwał przez wieki. Do tego stopnia, że zwaśnione strony, obie wyznające tą samą wiarę chrześcijańską, miały nawet swoje osobne świątynie - Gotlandczycy budowali kamienne kościoły poświęcone skandynawskim świętym, Niemcy zaś wznieśli okazałą katedrę pod wezwaniem Najświętszej Marii Panny. Przełom XIII i XIV stulecia przyniósł względny spokój i zgodę, gdyż Visby przystąpiło do Ligi Hanzeatyckiej, potężnego związku miast kupieckich północnej Europy. Nadal będąc największym pośrednikiem w handlu z Nowogrodem i Bizancjum, gotlandzki port przez niespełna wiek znalazł się u szczytu swego znaczenia i bogactwa, co nie w smak było roszczącej sobie tytuł "Królowej Hanzy" Lubece. Złote lata przerwał w 1361 roku król duński Waldemar IV Atterdag - zdobył Visby, zburzył część murów, postawił na rynku trzy ogromne beczki po piwie i zagroził, że jak nie zostaną w mig napełnione kosztownościami, każe swym żołnierzom splądrować miasto. Mieszkańcy ochoczo spełnili żądanie, przynosząc głównie złote monstrancje i srebrne kielichy zabrane z miejscowych, bogatych kościołów... Najazd Duńczyków sprawił, że Visby podupadło i nie podniosło się już do dawnej świetności. Przez kilka ostatnich lat XIV wieku było nawet siedliskiem Braci Witalijskich - zuchwałych piratów siejących postrach na wodach Bałtyku. Korsarzy wypędził Zakon Krzyżacki, który podbił Gotlandię w 1398 roku. Wielki mistrz Ulrich von Jungingen zdążył jeszcze sprzedać wyspę duńskiej królowej Małgorzacie, zanim poległ w bitwie z wojskami Jagiełły na polach Grunwaldu. W 1411 roku zdetronizowany król Danii, Szwecji i Norwegii Eryk Pomorski urządził w Visby swą siedzibę, skąd mścił się łupiąc bez litości statki kupieckie należące do Hanzy. Handel w mieście praktycznie ustał, w następstwie czego Liga Hanzeatycka unieważniła status Visby jako członka związku. W 1525 roku nadszedł ostateczny cios - podrażniona Lubeka, która nie zapomniała o dawnych zatargach z Visby, wysłała swoją flotę na Gotlandię, korzystając z niestabilnej sytuacji na duńskim dworze. Miasto spłonęło niemal doszczętnie - podpalono prawie wszystkie kościoły, oszczędzając tylko katedrę, gdyż była świątynią zbudowaną przez Niemców. W 1645 roku zrujnowane i zapomniane Visby wraz z całą Gotlandią wróciło we władanie Szwecji...
By dostać się na Gotlandię, trzeba skorzystać z drogi lotniczej bądź wodnej. Ze stałego lądu najbliżej, bo około 100 kilometrów w prostej linii, jest do Visby ze szwedzkiego portu Oskarshamn. Pomiędzy tymi miastami kilka razy dziennie kursują promy, więc pewnego lipcowego poranka melduję się wraz z Margitą i Natalą na statku należącym do obsługującego przeprawę przewoźnika "Destination Gotland". Czeka nas prawie trzygodzinny rejs, kosztujący niemałe pieniądze. Cóż, Skandynawia nie należy do tanich miejsc... Z nadzieją, że spory wydatek nie poszedł na marne, zagłębiamy się w uliczki Visby, jakby żywcem wyjęte ze średniowiecznych czasów:
Tuż przy Rynku (Stora Torget) stoi kamienny świadek wydarzeń z 1525 roku - kościół świętej Katarzyny (S:ta Katarina), a właściwie to, co z niego pozostało. Franciszkańska świątynia wraz z klasztorem powstała w latach 1210-1250 i była wzorem dla wzniesionych później założeń opackich w południowej części Półwyspu Skandynawskiego. Wojska Lubeki pięćset lat temu sprawiły, że dziś kościół nazywany jest "najpiękniejszymi ruinami Visby":
Rozpoczynamy spacer główną ulicą Starówki. Przy Sankt Hansgatan stoją bowiem pozostałości kolejnych świątyń, których niegdyś było w Visby aż 16, wszystkie zlokalizowane wewnątrz murów miejskich. Pełniły różne funkcje - niektóre z nich zostały kościołami parafialnymi, inne gromadziły na nabożeństwach członków bogatych cechów rzemieślniczych, pozostałe zaś należały do zgromadzeń zakonnych bądź szpitali. W całości nie ostał się żaden z nich - nieliczne, które uniknęły pożogi podczas najazdu floty lubeckiej, zostały spalone przez mieszkańców miasta w czasach Reformacji:
Błądząc uliczkami, można natknąć się jeszcze na całą masę średniowiecznych świątyń, niegdyś wspaniałych, dziś w postaci kamiennych szkieletów - ruiny kościołów świętego Wawrzyńca (S:t Lars), Ducha Świętego (Helge And), świętego Klemensa (S:t Clemens), świętej Gertrudy (S:ta Gertruda) oraz świętego Olafa (S:t Olof) i świętego Jana (S:t Hans), po których zachowały się zaledwie fragmenty ścian porośnięte bluszczem. W znacznie lepszym stanie jest niekwestionowana wizytówka Visby - potężny średniowieczny mur miejski, opasujący całe Stare Miasto:
Jest największym, najdłuższym i najlepiej zachowanym średniowiecznym murem miejskim w całej Skandynawii. Jego budowa, w dwóch etapach w XIII i XIV wieku, była prawdopodobnie związana z konfliktami powstałymi pomiędzy bogatym miastem a pozostałą ludnością Gotlandii, które przerodziły się w wojnę domową na wyspie w 1288 roku. Postawienie tak solidnych fortyfikacji było rzeczą niespotykaną w krajach nordyckich. Świadczy to o ogromnym znaczeniu Visby w tych czasach, bowiem mury obronne posiadały tylko królewskie ośrodki Sztokholm i Kalmar. Pierwotnie linia umocnień mierzyła 3,6 kilometra i do dnia dzisiejszego przetrwała niemalże w całości. Z 29 dużych wież strzegących murów ostało się aż 27, natomiast z 22 mniejszych pozostało 9. Wychodzimy na zewnątrz pierścienia fortyfikacji przez Bramę Świętego Jerzego (Göransporten), z zamiarem długiego spaceru wzdłuż linii kamiennej ściany:
Mijamy kolejne bramy, które niegdyś wiodły do miasta z różnych stron świata: Północną (Norderport), Studzienną (Brunnsporten), Wschodnią (Österport), Szkolną (Skollporten), Kajsara (Kajsarporten) oraz Południową (Söderport). Okazałe wieże, co kawałek wyrastające z murów, również otrzymały ciekawe nazwy - jest tu Duży Henryk (Store Henrik), Szara Gęś (Grå Gåsen), Wielka Krystyna (Stor Cristin), Młyńska (Kvarntornet), Dalmana (Dalmanstornet), Wysoka Lisa (Långa Lisa), Olejowa (Tranhustornet), Srebrna Czapka (Silverhättan), Butelka (Sprundflaskan), najstarsza z nich Prochowa (Kruttornet) oraz Dziewicza (Jungfrutornet), w której ponoć zamurowano żywcem córkę miejscowego złotnika za to, że z miłości do króla Waldemara zdradziła miasto i wpuściła Duńczyków za mury. Wracamy ścieżką wydeptaną wśród traw do bramy w Wieży Dalmana (Dalmanstornet), ponieważ z niej właśnie najbliżej jest do jedynego niespalonego kościoła w Visby - protestanckiej katedry pod wezwaniem Najświętszej Marii Panny:
7. Fragment 11-metrowego Starego Muru (Östergravar) z Wieżą Dalmana, nazwaną tak na cześć jednego z wicegubernatorów Gotlandii
Pierwszy obiekt sakralny w tym miejscu zaczęto budować w 1190 roku. Powodem jego powstania był spór między Gotlandczykami a przybyszami z Niemiec, którym nie pozwolono na korzystanie z kościoła parafialnego. Wówczas to niemieccy kupcy podjęli decyzję o budowie własnej świątyni, którą konsekrowano w 1225 roku. Wkrótce potem rozpoczęły się trwające aż do pierwszej połowy XIV wieku prace, mające na celu stopniowe powiększenie transeptu, dobudowanie wież, nowego prezbiterium i kaplicy. W okresie dominacji Niemców w Visby Kościół Mariacki był nawet nazywany Tyska kyrkan (Niemiecki), co prawdopodobnie uchroniło go przed niszczycielskimi zapędami floty lubeckiej. W 1572 roku podniesiono go do rangi katedry, swój obecny kształt uzyskał po pożarze z początku XVII wieku, kiedy to cała wschodnia część świątyni oraz hełmy obu wież spłonęły ze szczętem...
Ze ścieżki Nygatan biegnącej powyżej murów Kościoła Mariackiego roztacza się panorama całej Starówki Visby. Z tej perspektywy całkiem zrozumiałe jest, skąd wziął się przydomek "Miasto Ruin". Widoczny na wodach Bałtyku nasz prom powrotny zmierzający do brzegu oznacza, że już niestety czas najwyższy maszerować w kierunku portu:
Visby, dawna osada Wikingów na Gotlandii, stała się od XII do XIV stulecia głównym ośrodkiem Ligi Hanzeatyckiej w basenie Morza Bałtyckiego. XIII-wieczne mury obronne, ruiny kilkunastu romańskich i gotyckich świątyń oraz ponad 200 kamiennych magazynów i domów bogatych kupców sprawiają, że jest to najlepiej zachowane ufortyfikowane miasto handlowe w północnej Europie. I choć koszt wycieczki dość mocno uszczuplił zawartość portfela, to mamy całkowitą pewność, że niespełna cztery godziny spędzone w na wskroś przesiąkniętym średniowieczem Visby na pewno nie były czasem straconym...
Pamiątkowe bilety promowe Oskarshamn-Visby i Visby-Oskarshamn:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz