Jest rok 1972. UNESCO - organizacja wyspecjalizowana ONZ - ustanawia "Listę światowego dziedzictwa". Mają na nią trafić arcydzieła dziedzictwa kulturowego: zabytki, groty, zespoły budowli, dzieła człowieka, stanowiska archeologiczne oraz cuda dziedzictwa naturalnego: pomniki przyrody, parki narodowe, formacje geologiczne, strefy naturalne.

Jest rok 1978. Pierwszych 12 obiektów zostaje wpisanych na tą prestiżową Listę. Wśród nich 2 w Polsce: Stare Miasto w Krakowie i Kopalnia Soli w Wieliczce. W następnych latach kolejne miejsca o "wyjątkowej powszechnej wartości" trafiają na Listę, coraz więcej państw przyjmuje lub ratyfikuje Konwencję.

Jest rok 2013. Lista liczy sobie już kilkaset miejsc. Po powrocie z Bliskiego Wschodu wpadam na pomysł, by odwiedzić, poznać i utrwalić na zdjęciach jak najwięcej z nich.

Jest rok 2018. Zakładam bloga, by podzielić się z Wami tym, co widziałem...

Na chwilę obecną - po konferencji w Rijadzie we wrześniu 2023 - Lista obejmuje 1202 obiekty (w tym 3 obiekty skreślone), w 168 Państwach-Stronach Konwencji.

wtorek, 20 lipca 2021

Røros

...visit № 199...



...czyli: o drewnianym miasteczku na krańcu świata...

Dawno, dawno temu, bo do połowy XVII wieku, teren na którym leży dzisiejsze miasteczko Røros, był gęsto zalesiony, dziki, odludny i niedostępny. Zamieszkiwało go tylko kilka odważnych rodzin, żyjących skromnie z rolnictwa, myślistwa i rybołówstwa, potrafiących wytrzymać w tych surowych warunkach, gdzie niejednokrotnie temperatura w zimie spadała poniżej 40 stopni Celsjusza. Jednym z osadników był niejaki Hans Olsen Aasen, człek twardy i zaprawiony w ciężkiej pracy, a przy tym znakomity myśliwy. Gdy pewnego razu wiosną 1644 roku wybrał się na polowanie, wytropił mniej więcej dziewięć kilometrów od dzisiejszego Røros całkiem spore stado reniferów. Huknął celny strzał, jedno ze zwierząt padło trafione, reszta rozpierzchła się wokół, rozbryzgując kopytami darń i mech z podmokłego poszycia leśnego. Gdy Hans Olsen zbliżył się do zdobyczy, zauważył w rozrytym runie dziwnie błyszczącą bryłę, obok drugą, kilka kroków dalej następne. Długo nie deliberując, zabrał kilka ze sobą, by w chacie zastanowić się, co to takiego. Tak się złożyło, że niedługo potem w okolicy pojawili się królewscy geologowie, którzy poszukiwali rud cennych kruszców. Hans Olsen przyniósł im pokazać swoje znalezisko. Geologom wnet zaświeciły się oczy, całkiem podobnym blaskiem jak bryłki miedzi w rękach osadnika...
Tyle mówi miejscowa legenda, ale faktem jest, że już tego samego roku powstała w tym miejscu górnicza kompania! Założycielem był pochodzący z niemieckiej Saksonii Lorentz Lossius, który po zaledwie dwóch latach uruchomił dwie kopalnie i jedną hutę do wytopu metalu z wydobywanej rudy. Wraz z nimi rozpoczęła się historia Bergstaden Røros - górniczego miasteczka zbudowanego na totalnym norweskim odludziu...
Ponieważ Norwegia nie miała własnych tradycji górniczych, do osady sprowadzono wykwalifikowanych robotników z całej Europy, bowiem złoża okazały się całkiem spore. Wydobywano cynk, chrom i piryt, ale zdecydowanie to miedź była dominującym surowcem. Najważniejszymi polami górniczymi stał się rejon Storwatz i kopalnie (norw. gruve) na północ od miasta: Kongens Gruve, Rødalen Gruve, Christianus Sextus Gruve i najgłębsza z nich, z poziomem wydobywczym na głębokości 550 metrów Killingdal Gruve. Miedziowa prosperita zaczęła się rozwijać w najlepsze, nie były w stanie jej przerwać nawet wojny skańskie, podczas których Szwedzi splądrowali i spalili miasteczko. Spis ludności z 1769 roku wykazał, że tam, gdzie jeszcze wiek temu biegały tylko renifery, żyje i pracuje przeszło 2000 osób, głównie górników z rodzinami! Pozostali obywatele ówczesnego Røros trudnili się rolnictwem i rzemieślnictwem na potrzeby lokalnej społeczności. Powstała szkoła, przychodnia lekarska, a miejscowy ksiądz doczekał się w 1784 roku okazałego kościoła, zdolnego pomieścić nawet 1600 wiernych, czyli niemal całą populację miasta. Górniczy rok był podzielony na 13 miesięcy, a każdy z nich liczył po 28 dni - przez dwanaście tzw. "skalnych miesięcy" robotnicy fedrowali w kopalniach, trzynasty natomiast, przypadający w środku krótkiego lata, był czasem wolnym od harówki w fabrykach, przeznaczonym na prace polowe, zebranie zapasów i przygotowanie się do srogiej zimy. Położone na krańcu świata górskie miasteczko, odosobnione i oddalone od wszelakiej cywilizacji, w okresie swego szczytowego rozkwitu stało się pod wieloma względami swoistym "państwem w państwie", w którym kompania górnicza odpowiadała za prawo i porządek, ochronę, wykształcenie, zaopatrzenie i usługi socjalne...
Wpis na Listę UNESCO to nie tylko zabytkowa zabudowa Røros, zawierająca przeszło dwieście drewnianych domów, ale również Cirkumferensretten - rozległy obszar z kopalniami i hutami miedzi, objęty przywilejami przyznanymi przez Koronę Duńsko-Norweską w 1646 roku. Samo miasteczko przetrwało bez uszczerbku niemal w całości, rozlokowane wzdłuż dwóch równoległych względem siebie ulic, nad niewielką, ale o bystrych wodach rzeczką Hitter. Samochód zostawiamy w nowszej części Røros i już po krótkim spacerze przenosimy się przeszło trzysta lat wstecz:



    1. Jeden z drewnianych mostków nad rzeczką Hitter, wiodący w najstarszą część Røros

Tuż za mostkiem zaczyna się Sleggveien, krótka, ale niezaprzeczalnie warta uwagi uliczka, na której zachowało się kilka drewnianych domków zamieszkałych niegdyś przez górnicze rodziny:



    2. Drewniane domki z trawą na dachach przy Sleggveien

Chatki są raczej skromnych rozmiarów. Niektóre, otwarte na oścież, zapraszają przechodniów do zwiedzenia wnętrza. W jednej z nich spotykamy lokalnego przewodnika, który chętnie opowiada o dawnym trudnym życiu górniczej społeczności. Po kolei wskazuje w niewielkim pokoiku ustawione ciasno pod ścianami: stół z krzesłami, piętrowe łóżko, piec, pokaźnych rozmiarów miednicę i kamionkowe nocniki. Mieszkające w takich domkach rodziny, nierzadko z dzieciarnią liczącą powyżej dziesięciu sztuk, musiały na kilkunastu metrach kwadratowych izby zmieścić jadalnię, sypialnię, kuchnię, łazienkę i wychodek...



    3. Wnętrze izby w jednym z domków górniczych przy Sleggveien

W bezpośrednim otoczeniu drewnianych domków znajdują się ogromne stosy chrzęszczącego pod butami żużlu, pochodzącego z miejscowej huty. Na hałdy można się wspinać bez żadnych ograniczeń, a zaprawdę warto, bowiem ze szczytu rozciąga się niesamowity widok całej drewnianej zabudowy Røros:



    4. Panorama Røros z kościołem Bergstadens Ziir

W panoramie dominuje charakterystyczna wieża kościoła, górująca nad budynkami z poczerniałych od starości bali i desek. Okazała świątynia powstała w latach 1779-1784 i z miejsca została uznana za lokalny symbol rozkwitu górnictwa i hutnictwa. Wnętrze kościoła bardziej przypomina teatr niż miejsce kultu - nad ołtarzem umieszczono lożę honorową, naprzeciwko nad wejściem lożę królewską, ściany zaś ozdobiono portretami pastorów i kierowników kopalń z minionych stuleci. 



    5. Jeszcze raz domki dawnych górników, tym razem widziane ze szczytu hałdy

W czasie gdy pstrykam ostatnie ujęcia z wierzchołka hałdy, walcząc z porywistym wiatrem, Margita i Natala przechodzą przez drewniany mostek na główny plac całego miasteczka. Stojący przy nim ogromny drewniany budynek był niegdyś pierwszą hutą działającą w Røros, założoną w roku 1646. Takich miejsc do wytopu metalu z wydobytych rud było w mieście i okolicy znacznie więcej. Kluczowym warunkiem działania huty był dostęp do cieku o wystarczająco dużym przepływie wody, aby napędzać miechy dostarczające powietrze do pieców oraz obecność lasów zapewniających zapasy drewna opałowego i węgla drzewnego. Podczas gdy spieniony nurt rzeczki Hitter, jak przed wiekami, tak i dzisiaj wartko mknie korytem, to okoliczne lasy zostały już po kilkunastu latach działalności huty wycięte na dużym obszarze. Koszty transportu opału i węgla drzewnego rosły wraz z odległościami ich sprowadzania. Stopniowo bardziej opłacalne stało się ...przewożenie rudy do lasu! Kolejne miejsca wytopu zaczęły więc powstawać w leśnych ostępach, nieraz znacznie oddalonych od miasta.



    6. Rzeczka Hitter napędzająca niegdyś hutnicze miechy...


    7. ...oraz pozostałości dawnych pieców do wytapiania miedzi

Budynek jedynej pozostałej w Røros huty został niedawno zaadaptowany na muzeum górnictwa. Plac, przy którym stoi, stanowił centrum osady, tu wysypywano i ważono dostarczaną z kopalń rudę.



    8. Jeden z dawnych budynków huty w Røros, dziś fragment starej górniczej infrastruktury

Obok głównego placu, wśród dawnej zabudowy ciągnącej się w stronę kościoła, stoi Hyttklokka, jeszcze jeden z symboli miasteczka. To stary dzwon zawieszony w drewnianej konstrukcji, wyznaczający przez wieki rytm życia mieszkańców. Brzmiał na rozpoczęcie i zakończenie dniówki w hucie, wzywał wiernych na nabożeństwa, alarmował na wypadek częstych w mieście pożarów, radośnie dzwonił podczas świąt i uroczystości:



    9. Dzwon zwany Hyttklokka, jeden z symboli miasta

Po okresie "złotych lat" nadszedł wiek XIX, który przyniósł stopniowy spadek wydobycia i sprzedaży miedzi. Mimo doprowadzenia do miasta kolei i usprawnienia fedrunku za sprawą takich nowinek jak dopiero co wynaleziony dynamit, kompania górnicza mogła co najwyżej pomarzyć o zyskach osiąganych w pierwszych dziesięcioleciach działalności. Po I wojnie światowej kopalnie i huty zamknięto nawet na jakiś czas. W 1936 roku odkryto ostatnie złoże miedzi, a szyb, który tam uruchomiono, nazwano Olavs Grube od imienia norweskiego księcia Olafa V. Wysokie ceny miedzi i cynku dały jeszcze jeden wzlot przedsiębiorstwu na początku lat 70. XX wieku, ale potem kursy drastycznie spadły i wydobycie przestało się powoli opłacać. Dlatego zarząd Røros Kobberverk w 1977 roku podjął decyzję o upadłości i zaprzestaniu wszelkiej działalności produkcyjnej. Historia 333 lat górnictwa i hutnictwa w miasteczku i okolicach, w czasie których wyprodukowano około 110 000 ton czystej miedzi, została ostatecznie zamknięta...
















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz