...visit № 211...
...czyli: pracuj ciężko, módl się żarliwie i bądź drugiemu bratem...
Gdy w 1415 roku czeski filozof i kaznodzieja Jan Hus na mocy decyzji papiestwa płonął na stosie podczas soboru w Konstancji, nikt nie przypuszczał, że akt ten przyczyni się już niebawem do poważnego rozłamu w łonie Kościoła katolickiego. Wzburzeni jak nigdy dotąd Czesi powstali przeciwko obwinianemu za śmierć Husa królowi Zygmuntowi Luksemburskiemu, a wojny religijne przez następne dwadzieścia lat rozlały się na niemal połowę Europy. Dopiero w 1434 roku husyci zostali ostatecznie rozbici, a ci, co ocaleli, dali początek nowym ruchom religijnym, takim jak Kościół utrakwistyczny czy Jednota Braci Czeskich. Jak można się łatwo domyślić, nie były owe zbory mile widziane w rządzonych przez katolickich Habsburgów Czechach. W XVII wieku, gdy prześladowania szczególnie przybrały na sile, husyci, ewangelicy i anabaptyści zaczęli emigrować do krajów protestanckich Świętego Cesarstwa. Potomkowie wygnańców, którzy osiedlili się w Łużycach Górnych, założyli w latach 1722-1727 osadę Straż Pańska (Herrnhut), a siebie poczęli nazywać Herrnhutami lub na pamiątkę ziemi swych przodków - Braćmi Morawskimi. Opiekę nad nową gminą od początku jej istnienia sprawował saksoński arystokrata i teolog ewangelicki Nikolaus von Zinzendorf. Będąc wielkim zwolennikiem pietyzmu, z powodzeniem zaszczepił wśród mieszkańców Herrnhut nie tylko takie ideały jak dokładne studiowanie Biblii i ciężką pracę dla dobra całego zboru, ale również nowatorskie jak na ówczesne czasy dewizy: równouprawnienie płci, powszechną edukację, pomoc najsłabszym i opiekę nad starcami. Powstało pierwsze miasto, w którym potomkowie husytów na wygnaniu mogli spokojnie osiedlać się, pracować i pielęgnować codzienne życie zgodnie ze swymi wierzeniami...
Tak się złożyło, że dobrodziej Braci Morawskich z Herrnhut, wielebny von Zinzendorf, spokrewniony był z żoną króla duńskiego Chrystiana VII, jej wysokością Zofią Magdaleną von Brandenburg-Kulmbach. Chrystian VII odwiedził niegdyś osadę Zeist w Holandii, gdzie spotkał rzemieślników i kupców należących do wspólnoty Braci Morawskich. Początkowo to nie ich wielka religijność i interpretacja słów Biblii zainteresowała władcę duńskiego, ale raczej umiejętności zawodowe i niesłychana wręcz pracowitość i uczciwość członków Bractwa. Kierując się polityką rozwoju gospodarczego, realizowaną w państwie duńskim, Chrystian VII wnet zapragnął mieć u siebie tak przydatnych obywateli. Pchnął czym prędzej umyślnych z poselstwem do saksońskiego Herrnhut, na włości dalekiego krewnego swej żony. 1 kwietnia 1773 roku, na terenie należącego do Danii księstwa Szlezwiku, wmurowano uroczyście kamień węgielny pod pierwszy dom dla przybyłych właśnie z Łużyc Braci Morawskich. Nową kolonię postanowiono zbudować na gołej ziemi podarowanej przez duńskiego monarchę, dlatego też, z wdzięczności, nazwano ją Christiansfeld, czyli "ziemią Chrystiana"...
Nie minęło 10 lat, gdy osada była ukończona. Nie ufortyfikowano jej murami ani basztami - za domami i wielkimi ogrodami od razu zaczynały się lasy i pola uprawne. To nie walka i obrona fizyczna, a wyznaczniki takie jak dobroczynność, równość, wspólnota i braterstwo miały być odtąd podstawami istnienia Christiansfeld. Kolonię zaplanowano zgodnie z duchem protestanckiej urbanistyki, wokół centralnego placu z kościołem, co dało poczucie niezwykłego ładu, prostoty i uporządkowania przestrzeni. Zabudowania i tereny do nich przyległe miały w zamyśle ich twórców pomóc zamieszkującej kolonię społeczności w jej dążeniu do realizacji zasad, którymi kierował się ruch Braci Morawskich: ciężkiej pracy i żarliwej modlitwy, czyli życiem zgodnym z ideałami pietyzmu...
Spotkanie z osadą rozpoczyna się dla nas nagle i niespodziewanie - po zjechaniu z okazałego ronda niemal natychmiast wpadamy na jedną z dwóch głównych arterii, pomiędzy stare Domy Braci. Christiansfeld został starannie zaplanowany jako chrześcijańskie miasto idealne, według bardzo prostego i rygorystycznego schematu. Dwie najważniejsze ulice miasta, równoległe do siebie Lindegade i Nørregade, w centralnej części łączy Kirkepladsen - centralny plac z budynkiem kościoła, będący zarówno fizycznym jak i duchowym sercem osady:
Drzwi do świątyni stoją otworem, wejście jest darmowe. Wewnątrz od razu uderza w oczy niezwykła prostota i skromność wystroju. Sala, całkowicie biała, pozbawiona wszelkich ozdób, dekoracji czy obrazów, które zakłócałyby nabożeństwo, do dziś oświetlana jest wyłącznie blaskiem świec wetkniętych w kandelabry. Proste ławki zwrócone są w stronę niewielkiego stołu liturgicznego, udekorowanego jedynie wizerunkiem Baranka niosącego flagę zwycięstwa z krzyżem i mającego aureolę wokół głowy. Symbol nawiązuje do motta Braci - "Nasz Baranek zwyciężył, podążajmy za Nim":
Przez otoczony lipami Plac Kościelny biegną na krzyż dwie żwirowe ścieżki. Miejsce ich przecięcia ozdobiono centralnie umieszczoną studnią, będącą dziś wizytówką Christiansfeld:
Każdy, kto po raz pierwszy odwiedza osadę, od razu zauważa duże, dwukondygnacyjne domy, podobne do siebie, zbudowane z charakterystycznej żółtej cegły pochodzącej z Flensburga i pokryte jednakową czerwoną dachówką. Zlokalizowane w rzędach wzdłuż ulic i placów kolonii, cechują się prostotą elewacji, kolorów i proporcji. Taki układ sprawia, że miasto nabiera wyrazu niezwykłej spójności, spokoju i harmonii. Na niektórych zachodnich i południowych szczytach i fasadach zachowała się drewniana okładzina wykonana z sosny pomorskiej. Służyła do ochrony muru przed wiatrem i opadami oraz pełniła funkcję dodatkowej warstwy izolującej:
Nie są znani z nazwiska architekci poszczególnych budynków, wiadomo jedynie, że wszystkie domy musiały najpierw zostać zatwierdzone we wspólnocie w łużyckim Herrnhut, zanim mieszkańcy Christiansfeld mogli rozpocząć ich wznoszenie! W konstrukcjach nie ma wyraźnego stylu architektonicznego, ale z detali widać, że stawiano je z biegiem czasu, mieszając dokonania baroku, empire i klasycyzmu.
Kongregacja Braci Morawskich w Christiansfeld od czasu założenia bardzo szybko się rozrastała, osiągając liczbę 652 członków w 1812 roku. Społeczność zarządzana była lokalnie przez Radę Starszych, w której kobiety zasiadały z takimi samymi uprawnieniami jak mężczyźni. Mieszkańcy byli nie tylko wziętymi rzemieślnikami, ale również wykwalifikowanymi rolnikami. Dobrobyt zapewniała osadzie przede wszystkim produkcja żywności z miejscowych upraw i ogrodów. Szyto tu również rękawiczki, wytwarzano świece i mydło, sprzedawano wyroby wełniane i płócienne. Szeroko znana w Królestwie Duńskim stała się lokalna fabryka tytoniu i skład towarowy Spielwerga i spółki:
Krople deszczu z burej chmury, która niespodziewanie zasłoniła świecące do tej pory słońce, przerywają nam spacer po obsadzonej lipami alei. Chronimy się z Margitą i Natalą we wnętrzu wielkiego budynku z żółtej cegły, położonego przy Placu Kościelnym w bezpośrednim sąsiedztwie kościoła. Dziś jest tu zlokalizowany punkt informacji turystycznej oraz niewielki oddział muzealny. Kiedyś natomiast służył zgoła innym celom - mieszkały w nim niezamężne kobiety, przyjęte po bierzmowaniu do grupy kongregacji zwanej "chórem". Chór tworzył ramy ich życia aż do ślubu - razem spały, jadły, czytały, modliły się i pracowały. Takich "chórów" funkcjonowało w Christiansfeld więcej. Duże domy komunalne przeznaczone były oddzielnie również dla kawalerów oraz wdów po zmarłych członkach wspólnoty. W niektórych pomieszczeniach Bracia Morawscy spotykali się wspólnie rano i wieczorem, aby wzmacniać swą wiarę śpiewem, modlitwą i czytaniem Biblii.
7. Dawny Dom Sióstr (Søstrehuset) przy Nørregade
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz