Jest rok 1972. UNESCO - organizacja wyspecjalizowana ONZ - ustanawia "Listę światowego dziedzictwa". Mają na nią trafić arcydzieła dziedzictwa kulturowego: zabytki, groty, zespoły budowli, dzieła człowieka, stanowiska archeologiczne oraz cuda dziedzictwa naturalnego: pomniki przyrody, parki narodowe, formacje geologiczne, strefy naturalne.

Jest rok 1978. Pierwszych 12 obiektów zostaje wpisanych na tą prestiżową Listę. Wśród nich 2 w Polsce: Stare Miasto w Krakowie i Kopalnia Soli w Wieliczce. W następnych latach kolejne miejsca o "wyjątkowej powszechnej wartości" trafiają na Listę, coraz więcej państw przyjmuje lub ratyfikuje Konwencję.

Jest rok 2013. Lista liczy sobie już kilkaset miejsc. Po powrocie z Bliskiego Wschodu wpadam na pomysł, by odwiedzić, poznać i utrwalić na zdjęciach jak najwięcej z nich.

Jest rok 2018. Zakładam bloga, by podzielić się z Wami tym, co widziałem...

Na chwilę obecną - po konferencji w New Delhi w lipcu 2024 - Lista obejmuje 1226 obiektów (w tym 3 obiekty skreślone), w 168 Państwach-Stronach Konwencji.

środa, 14 lipca 2021

Karlskrona

...visit № 190...



...czyli: o potędze morskiej Szwecji i jej głównym porcie...

Karlskrona, położona na trzydziestu trzech skalistych wyspach archipelagu Blekinge w południowo-wschodniej Szwecji, jest niezwykle dobrze zachowanym przykładem miasta z czasów, gdy główne mocarstwa europejskie gruntowały swoje znaczenie i dominację poprzez wojny prowadzone na morzu. Założona w 1680 roku przez króla Karola XI i od początku przeznaczona na potrzeby marynarki wojennej, została zbudowana jako nowa baza dla floty szwedzkiej, ówczesnej niekwestionowanej potęgi. Główny projekt na planie siatki, zgodnie z obowiązującymi wtedy kanonami baroku, wyszedł spod ręki generała kwatermistrza Erika Dahlbergha i obejmował pełny asortyment budynków i obiektów: porty morskie, wojskowe fortyfikacje obronne, stocznie, miasto z zapleczem handlowym, zaopatrzeniowym i administracyjnym oraz tereny mieszkalne dla obywateli z różnych warstw społecznych. Architekci i planiści miasta inspirowali się takimi wzorcami jak wenecki Arsenał, francuski port morski Rochefort czy angielski Chatham. Z kolei Karlskrona (czyli "Korona Karola"), nazwana tak na cześć swego założyciela, posłużyła jako przykład i wpłynęła znacząco na architekturę kolejnych baz morskich tego typu powstających w Europie i na świecie.
Port morski w Karlskronie został strategicznie zlokalizowany w zatoce Bałtyku, na centralnej wyspie Trossö, którą flankuje i oddziela od otwartego morza kilka pomniejszych wysepek najeżonych fortyfikacjami: Ljungskär, Saltö, Lindholmen, Stumholmen, Basareholmen, Stora Kruthuset czy Mjölnareholmen. Nie zapomniano o obronie od strony lądu - na przybrzeżnej skale wzniesiono niewielką, ale dobrze uzbrojoną fortecę, od której poprowadzono mury ziemne chronione przez stanowiska armat. Po obu stronach najszerszego dopływu do zatoki zbudowano dwa potężne forty - Kungsholms i Drottningskär. Gdy wraz z upływem czasu stało się oczywiste, iż stare systemy nie są już w stanie poradzić sobie z nowo powstającymi rodzajami broni, sporządzono plany rozbudowy istniejących obiektów. I tak w 1870 roku zatopiono w zatoce łańcuch kamiennych barier, mający tylko dwa miejsca, przez które mogły przepłynąć okręty. W przypadku wojny przejścia owe blokowano minami morskimi. Zmodernizowano również obie fortece, dobudowano dwie baszty obronne z murami tak solidnymi, że wytrzymywały ostrzał artyleryjski, wykopano suche rowy chroniące przed sztormami. Potęga morska Szwecji i jej główny port były w owych czasach niezagrożone...
Jak większość Polaków odwiedzających Karlskronę, do miasta dostajemy się wygodnym promem, płynącym całą noc z Gdyni. Gdy po zaparkowaniu samochodu w jednej z uliczek rozpoczynamy zwiedzanie, wyspa Trossö dopiero budzi się do życia w promieniach nisko wiszącego słońca. Zgodnie z ustalonym wcześniej planem, z mapą w ręku zamierzamy zatoczyć po centrum spore koło, zaliczając wszystkie warte zobaczenia miejsca. A że pierwsze z nich jest nieopodal, kierujemy swe kroki do nabrzeża Kungsbron, bramy morskiej miasta, strzeżonej przez Bastion Aurora:



    1. Bastion Aurora przy głównej, wschodniej bramie morskiej Karlskrony

Przez ulice Alamedan i Amiralitetsgatan, a następnie wzdłuż muru oddzielającego centrum miasta od stoczni, przecinamy całą wyspę Trossö, by dotrzeć do położonej na pagórku niezwykle urokliwej dzielnicy Björkholmen (Brzozowe Wzgórze). Było to niegdyś miejsce zamieszkałe przez robotników pobliskiej stoczni. Małe kolorowe domki w Björkholmen powstały pod koniec XVII wieku i nie wiadomo jakim cudem ocalały z pożaru, który sto lat później do cna wypalił resztę drewnianej zabudowy Karlskrony. Ich niewielkie rozmiary, jak mówi miejska legenda, mają swoje, całkiem przyziemne zresztą, uzasadnienie. Otóż podobno stawiano je z wyniesionych chyłkiem ze stoczni krótkich dębowych desek, takich które mieściły się pod płaszczem. Można odetchnąć z ulgą, tego typu procedery, jak widać, nie są "tradycją" znaną tylko z naszego podwórka...



    2. Kolorowa, drewniana zabudowa Björkholmen, dawnej dzielnicy robotników stoczni

Z bajecznie kolorowej dzielnicy małych domków udajemy się z Margitą i Natalą do serca miasta, czyli na plac główny otoczony majestatycznymi budynkami. Ratusz przy Stortorget sąsiaduje z dwoma świątyniami, zupełnie różniącymi się od siebie. Kościół Świętej Trójcy (Trefaldighetskyrkan) zaprojektowany przez Nicodemusa Tessina Młodszego i zbudowany w latach 1697-1709 wyróżnia się niespotykanym w Skandynawii kształtem - to wzorowana na rzymskim Panteonie ośmioboczna budowla przykryta obszerną kopułą. Druga świątynia, nieco młodsza, bo wznoszona od 1720 roku, pierwotnie miała nosić nazwę Kościoła Szwedzkiego (Svenskakyrkan), jednak po zakończeniu prac podczas konsekracji nadano jej wezwanie króla Fryderyka I (Fredrikskyrkan). Na samym środku placu zaś, z okazałego cokołu, spogląda na swe dzieło mosiężny Karol XI, utrwalony w iście posągowej pozie:



    3. Stortorget - pomnik założyciela Karlskrony króla Karola XI, w tle kościół Fryderyka (Fredrikskyrkan)

Ruch w sennej do tej pory Karlskronie wyraźnie się zagęścił, coraz liczniejsze grupki turystów zmierzają w stronę wysepki Stumholmen, jeszcze do niedawna będącej w całości własnością Szwedzkiej Królewskiej Marynarki Wojennej, przez co absolutnie niedostępnej dla zwiedzających. To właśnie na niej wszystkie obiekty były ściśle związane z wojskowym przeznaczeniem portu. Tuż obok jedynego mostu prowadzącego na wyspę stoi budynek zwany Kronobageriet, wzniesiony w latach 30. XVIII wieku. Najpierw mieściła się w nim piekarnia, później stał się magazynem mundurowym. Ciekawostką jest, że w 1966 roku mundur kadeta Marynarki Wojennej odbierał tu sam król Karol XVI Gustaw:



    4. Kronobageriet na wyspie Stumholmen, najpierw piekarnia, potem magazyn mundurowy

Celem niemal wszystkich zmierzających na wyspę Stumholmen jest słynne Muzeum Morskie (Marinmuseum), którego wnętrza są dostępne całkowicie bezpłatnie! Trzeba tylko chwilę odstać w kolejce, gdyż ze względu na pandemię liczba osób przebywających w środku jest skrupulatnie odliczana. Muzeum znane jest przede wszystkim z jednego eksponatu - okrętu podwodnego HMS Neptun, służącego pod szwedzką banderą w czasach "zimnej wojny". Oprócz niego do zobaczenia jest cała masa ciekawych marynistycznych artefaktów, pochodzących zarówno z dawnych wieków, jak i z historii dopiero co minionej. Muzeum jest bardzo interaktywne - niemal wszystkiego można tu dotknąć, poczytać o dziejach szwedzkiej marynarki, sprawdzić jak pracuje śruba łodzi podwodnej, posłuchać dźwięku sonaru, postrzelać z dział na ekranie komputera czy spróbować swych sił jako wioślarz starej galery.



    5. Muzeum Morskie - hala galionów, drewnianych rzeźb umieszczanych na dziobach statków

Tuż obok Muzeum Morskiego, nad samym brzegiem Bałtyku, wielki budynek z otwartymi na oścież bramami zaprasza chętnych do środka. To dawny Hangar Slupów i Barkasów, postawiony w 1786 jako warsztat naprawczy i miejsce przechowywania mniejszych jednostek pływających należących do floty Marynarki Wojennej. Był również w swej historii magazynem zboża i beczek z wodą pitną, szpitalem, zbrojownią i składem odzieży. Po latach wrócił do swej pierwotnej funkcji - dziś mieści się w nim całkiem pokaźna kolekcja szalup, łodzi ratunkowych, żaglówek i barkasów:



    6. Wyspa Stumholmen - Hangar Slupów i Barkasów

Na Stumholmen praktycznie każdy obiekt służył potrzebom szwedzkiej floty. Podczas gdy Margita i Natala postanawiają zamoczyć zmęczone nogi w zimnych wodach Bałtyku, ja mijam budynki wartowni, koszar, kuźni artyleryjskiej, aresztu, szpitala oraz hangary pochodzące z czasów wczesnego lotnictwa morskiego. Moim celem jest leżący na południowym krańcu wysepki Bastion Kungshall, pochodzący z lat 80. XVII wieku. Niegdyś stanowił część umocnień obronnych miasta, dziś przy okazji świąt państwowych z armat na jego murach oddawane są salwy honorowe:



    7. Wyspa Stumholmen - armaty w Bastionie Kungshall

Po drodze do samochodu został nam na deser jeszcze jeden obiekt godny uwagi - Kościół Admiralicji (Amiralitetskyrkan), największa drewniana świątynia w Szwecji, mogąca pomieścić aż 4000 osób. Z zewnątrz Kościół pokryty jest farbą koloru "Falu rödfärg" (czerwony falu), czyli tradycyjną szwedzką barwą spotykaną na większości drewnianych elewacji. Wnętrze świątyni, w odróżnieniu od pełnych przepychu dekoracji właściwych epoce baroku, zdominowane jest typową dla protestanckiej Szwecji prostotą i surowością:



    8. Kościół Admiralicji z 1685 roku w tradycyjnej szwedzkiej czerwieni falu...


    9. ...oraz fragment jego wnętrza

Przed kościołem nie sposób nie zauważyć drewnianej, liczącej sobie ponad 200 lat drewnianej figury brodatego jegomościa z wyciągniętą w żebraczym geście ręką. To według legendy niejaki Mats Hindiksson Rosenbom, pracownik stoczni, który z powodu choroby nie mógł wrócić do pracy i aby przeżyć, zmuszony był żebrać. W sylwestrową noc 1717 roku od rozweselonego rumem kapitana jednego ze statków cumujących przy nabrzeżu otrzymał tak hojny datek, że w podzięce, przy głębokim pokłonie, kapelusz spadł mu na zaśnieżony chodnik. Kapitan podniósł nakrycie głowy, wsunął biedakowi na czoło i rzucił żartobliwie: kto chce otrzymać podziękowanie od Rosenboma, musi mu sam podnieść kapelusz. Żebrakowi tak bardzo spodobało się to powiedzenie, że postanowił go używać prosząc o wsparcie. Nie był to dobry pomysł - gdy zapukał do drzwi miejscowego rzeźbiarza nazwiskiem Kolbe i wyrecytował formułkę, ten najwidoczniej nieskory do żartów uderzył i przepędził Rosenboma, który przestraszony ukrył się gdzieś przy Kościele Admiralicji. Dręczony wyrzutami sumienia Kolbe poszedł szukać żebraka, znalazł go, ale już martwego, zamarzniętego na kość, z ręką wyciągniętą przed siebie... Chcąc uczcić jego pamięć, wyrzeźbił drewnianą postać Rosenboma, która do dziś stoi nieopodal kościelnych schodów, nadal prosząc o datki. Zgodnie z tradycją, żegnając się z Karlskroną, pod podnoszący się kapelusz figury żebraka wrzucamy kilka monet, które docelowo przekazane będą najuboższym...















 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz