Jest rok 1972. UNESCO - organizacja wyspecjalizowana ONZ - ustanawia "Listę światowego dziedzictwa". Mają na nią trafić arcydzieła dziedzictwa kulturowego: zabytki, groty, zespoły budowli, dzieła człowieka, stanowiska archeologiczne oraz cuda dziedzictwa naturalnego: pomniki przyrody, parki narodowe, formacje geologiczne, strefy naturalne.

Jest rok 1978. Pierwszych 12 obiektów zostaje wpisanych na tą prestiżową Listę. Wśród nich 2 w Polsce: Stare Miasto w Krakowie i Kopalnia Soli w Wieliczce. W następnych latach kolejne miejsca o "wyjątkowej powszechnej wartości" trafiają na Listę, coraz więcej państw przyjmuje lub ratyfikuje Konwencję.

Jest rok 2013. Lista liczy sobie już kilkaset miejsc. Po powrocie z Bliskiego Wschodu wpadam na pomysł, by odwiedzić, poznać i utrwalić na zdjęciach jak najwięcej z nich.

Jest rok 2018. Zakładam bloga, by podzielić się z Wami tym, co widziałem...

Na chwilę obecną - po konferencji w Rijadzie we wrześniu 2023 - Lista obejmuje 1202 obiekty (w tym 3 obiekty skreślone), w 168 Państwach-Stronach Konwencji.

poniedziałek, 26 lipca 2021

Łowy par force

...visit № 207...



...czyli: o osobliwych rozrywkach koronowanych głów...

Człowiek polował na zwierzynę od zawsze. Najczęściej dla pozyskania mięsa w celu zaspokojenia głodu oraz wykorzystania skór, kości, ścięgien i poroży do produkcji narzędzi, odzieży i przedmiotów codziennego użytku. Regulował też w ten sposób populację dzikich zwierząt, gdy któryś z gatunków rozmnożył się nadmiernie i zagrażał naturalnym procesom zachodzącym w lesie, niszczył uprawy rolne bądź rozprzestrzeniał choroby. Ludzie wchodzili do lasu z bronią również z bardziej abstrakcyjnych powodów: dla ambicji, relaksu i ucieczki od codzienności, radości z polowania, integracji z innymi myśliwymi oraz by doświadczyć natury i kultywować łowieckie tradycje. Nie czas tu i miejsce, by jedne z tych motywów chwalić, inne zaś piętnować. Faktem jest, że od najdawniejszych czasów, jak Ziemia długa i szeroka, homo sapiens tropił, gonił, łapał i zabijał dziczyznę, mało tego, na przestrzeni wieków bardzo się w tym zajęciu wyspecjalizował...
Wśród różnych rodzajów polowań wymyślono także "rozrywkę" zwaną z francuska par force, czyli "na siłę". Polegała ona na tym, że sfora psów gończych, umiejętnie prowadzona przez łowczych, tak długo tropiła, ścigała i osaczała lisa, dzika czy jelenia, aż ofiara padła z wysiłku i przerażenia. Taki rodzaj łowów stał się niezwykle modny wśród europejskich królów i książąt w XVII wieku, gdyż ściśle rozplanowane, dystyngowane widowisko miało pokazać potęgę i splendor władcy. Polowanie par force z nagonką wymagało specjalnie przystosowanych rozległych przestrzeni, gdzie jeźdźcy mogli szybko poruszać się po możliwie płaskich i otwartych terenach bądź prostych i szerokich alejach pośród drzew. Zaczęły więc powstawać w pobliżu królewskich rezydencji specjalne ogrody, niekiedy o powierzchni kilku tysięcy hektarów, otoczone kilometrami wałów, płotów i murów, aby uniemożliwić zwierzynie ucieczkę. Na takim obszarze wytyczano ścieżki, sadzono krzewy i zagajniki, budowano sztuczne zbiorniki wodne, stawiano pałacyki myśliwskie, na koniec zaś wpuszczano całe stada wybranych gatunków, uprzednio schwytane w lasach. Gdy wszystko było gotowe, pozostawało tylko zaprosić sąsiednie koronowane głowy na wystawny spektakl...
Chrystian V, młody następca duńskiego tronu, zachwycił się obławami par force, gdy gościł we Francji na dworze Ludwika XIV. Nim zasiadł na tronie, dostał od swego ojca króla Fryderyka III spory kawał ziemi w północnej Zelandii nieopodal stołecznej Kopenhagi, aby mógł uprawiać na niej swoją ulubioną formę polowań. Już po przejęciu władzy w Danii rozszerzył otrzymany teren łowiecki do 1500 hektarów. Tak powstał Park Jeleni Jægersborg (Jægersborg Dyrehave), uzupełniony niebawem o okoliczne kompleksy leśne Gribskov i Store Dyrehave. Chrystian V początkowo praktykował łowy według angielskiego wzorca - jako swobodną jazdę pościgową za lisem przez otwarty krajobraz. Z czasem jednak przerzucił się na wysoce zrytualizowany koncept francuski, gdzie po lasach ścigano większego zwierza, a polowanie przypominało strategiczną grę wojenną, w której drużyny myśliwych i sfory psów zmieniały się w miarę postępu "bitwy"...
Nie mamy z Margitą i Natalą na tyle czasu, by zagłębiać się w ostępy leśne Gribskov i Store Dyrehave, dlatego na popołudniowy spacer wybieramy odkryty i nasłoneczniony obszar Parku Jeleni Jægersborg. Z kilku parkingów dostępnych wokół kompleksu wybieramy ten zlokalizowany w podkopenhaskim miasteczku Klampenborg. Z prostych powodów - jest darmowy i ulokowany tylko parę kroków od jednej z bram wejściowych:



    1. Ozdobna brama wejściowa na teren Jægersborg Dyrehave od strony miasteczka Klampenborg

Za bramą rozciąga się ogromna otwarta przestrzeń, gdzieniegdzie tylko wedle pomysłu XVII-wiecznych architektów urozmaicona kępami niskich drzew. Ten teren był używany do polowań par force przez króla Chrystiana V najwcześniej, zanim powstały skomplikowane i zawiłe szlaki łowieckie w lasach Gribskov i Store Dyrehave:



    2. Krajobraz polowań par forceJægersborg Dyrehave

Szutrową ścieżką dochodzimy do fragmentu Parku porośniętego lasem. Tuż przy trakcie majestatycznie góruje nad pozostałymi drzewami stary Dąb Chrystiana V (Christian den femtes Eg), na którego rozłożystych konarach i korzeniach turyści często urządzają sobie biwaki:



    3. Iście królewski, prastary Dąb Chrystiana V

Być może pod jego gałęziami niegdyś król wraz ze znakomitymi gośćmi znajdował schronienie, czekając na wezwanie, podczas gdy myśliwi na koniach ze sforą psów ścigali wybraną tego dnia zdobycz. W odróżnieniu od Anglii i Francji, w Danii ofiarą był zazwyczaj duży i szlachetny jeleń. Kiedy po kilku godzinach wyczerpany rogacz nie mógł już dalej biec i padał na trawę, ogary unieruchamiały go wgryzając się w szyję, uszy, nogi i pysk. Wtenczas główny łowczy dął w zakręcony myśliwski róg, na dźwięk którego przybywał monarcha ze swą świtą, by dokonać obowiązku króla polowania - dobić zwierzę dźgnięciem w serce przy pomocy włóczni lub krótkiego miecza zwanego hirschfænger. Aktem tym władca udowadniał wszem i wobec, że jest potężnym wojownikiem, który rządzi nie tylko ludźmi, ale także zwierzętami i naturą. Zaprawdę, czyn godny najwyższego uznania, biorąc pod uwagę fakt, że mięso jelenia, który biegł tyle czasu, jest niejadalne z powodu kwasu mlekowego powstałego w mięśniach...
Dziś na jelenie, daniele i sarny nikt w Jægersborg Dyrehave już nie poluje. Przy odrobinie szczęścia można zobaczyć stado tych wspaniałych zwierząt, pasące się beztrosko gdzieś w okolicy. W pewnym momencie wypatruję w zagajniku potężnego samca z rozłożystym porożem, istnego Herna - Ducha Lasu. Nim udaje mi się przestawić parametry w aparacie fotograficznym, rogaty Władca Kniei dostojnie odwraca się, prezentując mi swój królewski zadek, po czym znika w gęstwinie jak sen jaki złoty. Na otarcie łez pozostaje mi tylko pstryknąć zdjęcie sarenkom, napotkanym kawałek dalej:



    4. Stadko saren pod ścianą lasu


    5. Stylowe paśniki dla beztrosko dziś żyjącej dzikiej rogacizny

Jægersborg Dyrehave stare, oznakowane kamiennymi słupkami myśliwskie trakty kilometrami przecinają rozległą przestrzeń, co jakiś czas krzyżując się ze sobą. Gdyby popatrzeć na nie z lotu ptaka, okazałoby się, że nie są wytyczone przypadkowo. Tworzą siatkę przypominającą olbrzymią gwiazdę, symbolizującą królewski majestat. W środku niej, na niewielkim pagórku postawiono pałacyk nazwany Ermitaż (Eremitageslottet):



    6. Pałacyk myśliwski Ermitaż w centralnym punkcie Jægersborg Dyrehave

Niegdyś centralnym punktem obszaru łowieckiego był pawilon myśliwski określany mianem Domu Hubertusa. W latach 1734-36 z rozkazu Chrystiana VI zastąpiono go o wiele bardziej gustownym zameczkiem, w którym król i jego goście spożywali posiłki podczas polowań. 



    7. Zameczek myśliwski Ermitaż - fasada zachodnia z wejściem strzeżonym przez sfinksy

Polowanie par force było spektaklem demonstrującym daną przez Boga, autorytarną władzę króla, ale pokaz ten nie zawsze przebiegał zgodnie z planem. Czasami jeleń zwodził gończych tak skutecznie, że dopiero po wielu godzinach udało się go odszukać. Takie przypadki władca uważał za wielkie upokorzenie. Sprawiedliwość dopadła Chrystiana V jesienią 1698 roku. Polowanie na polach Jægersborg Dyrehave przebiegało bez przeszkód. Kiedy psy trzymały już wielkiego jelenia przy ziemi, król pochylił się nad nim, by zatopić mu ostrze w sercu. Niespodziewanie rogacz resztką sił wierzgnął, kopnął zadnim kopytem władcę i krańcowo wycieńczony zwalił się na niego całym swym ciężarem. Przygnieciony Chrystian V został ciężko ranny. Wypadek sprawił, że monarcha do końca życia nie stanął już na nogi i musiano go transportować na tak umiłowane przez niego łowy w specjalnym wózku inwalidzkim...



    8. Staw pośród drzew obok wiekowego szachulcowego budynku gospodarczego


    9. Dziś zamiast łowczych po alejkach Jægersborg Dyrehave jeżdżą dorożki z turystami

Król Chrystian V z pomocą wybitnych architektów epoki uporządkował dziką przyrodę północnej Zelandii i stworzył zaawansowany system szlaków do polowań z nagonką. Taka forma rozrywki budzi dzisiaj zrozumiałe oburzenie, lecz w XVII wieku była ona niezwykle modna i popularna nie tylko w Danii, ale i w całej Europie. Kompleksy stworzone do obław par force miały demonstrować światu zarówno ówczesną przemyślaną inżynierię kształtującą naturę, jak i - co nie mniej ważne - bogactwo i potęgę monarchy. Dlatego obszary łowieckie i szlaki myśliwskie Jægersborg Dyrehave, Gribskov i Store Dyrehave są unikalnym i autentycznym przykładem rozwoju europejskich dokonań w XVII-wiecznym barokowym projektowaniu krajobrazu. Gdy w następnym stuleciu zmieniły się kanony społeczne, pompatyczna wielkość polowań par force nijak nie komponowała się z oświeceniowymi ideałami wolności i równości. Osobliwa rozrywka koronowanych głów stała się przestarzała i straciła na znaczeniu. Królewskie duńskie polowania ostatecznie zniesiono w 1777 roku...








 


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz