Jest rok 1972. UNESCO - organizacja wyspecjalizowana ONZ - ustanawia "Listę światowego dziedzictwa". Mają na nią trafić arcydzieła dziedzictwa kulturowego: zabytki, groty, zespoły budowli, dzieła człowieka, stanowiska archeologiczne oraz cuda dziedzictwa naturalnego: pomniki przyrody, parki narodowe, formacje geologiczne, strefy naturalne.

Jest rok 1978. Pierwszych 12 obiektów zostaje wpisanych na tą prestiżową Listę. Wśród nich 2 w Polsce: Stare Miasto w Krakowie i Kopalnia Soli w Wieliczce. W następnych latach kolejne miejsca o "wyjątkowej powszechnej wartości" trafiają na Listę, coraz więcej państw przyjmuje lub ratyfikuje Konwencję.

Jest rok 2013. Lista liczy sobie już kilkaset miejsc. Po powrocie z Bliskiego Wschodu wpadam na pomysł, by odwiedzić, poznać i utrwalić na zdjęciach jak najwięcej z nich.

Jest rok 2018. Zakładam bloga, by podzielić się z Wami tym, co widziałem...

Na chwilę obecną - po konferencji w New Delhi w lipcu 2024 - Lista obejmuje 1226 obiektów (w tym 3 obiekty skreślone), w 168 Państwach-Stronach Konwencji.

sobota, 7 lipca 2018

Schokland

...visit № 110...

 

...czyli: o symbolu walki Holendrów z wodą...

 

Ludzie zasiedlili teren dzisiejszego Schokland już 12 000 lat temu. Mieszkali na tej niegościnnej ziemi, pośród podmokłych torfowisk, budując swe chaty na nielicznych, suchych pagórkach rozsianych po okolicy. Trudnili się prymitywnym rolnictwem i zbieractwem, a gdy Zuiderzee - dzika i nieokiełznana zatoka Morza Północnego raz po raz zalewała bagna, wtedy wsiadali w łodzie i przerzucali się na rybołówstwo. Już w XIV wieku włodarze sąsiedniego Amsterdamu, pragnąc wykorzystać żyzną glebę, nakazali przygotować cały teren wokół Schokland pod rolnictwo. Ale zatoka Zuiderzee miała inne plany. Od 1450 roku systematycznie wznosił się poziom jej wód. Zalewając kolejne połacie ziemi, utworzyła najpierw półwysep z wzniesioną na pagórku osadą Schokland, z biegiem czasu zaś wyspę odciętą od reszty Niderlandów. Mieszkańcy Schokland, ze względu na swą izolację, mieli własną kulturę, stroje, mówili dialektem niespotykanym nigdzie indziej, a reszta kraju nazywała twardych wyspiarzy Schokkerami. Niełatwe było ich życie - utrzymywali się tylko z połowów i handlu tym, co udało się wyciągnąć sieciami z wód zatoki i sprzedać na funkcjonującym w osadzie małym targu rybnym. Wyspa była wtedy ważnym punktem orientacyjnym dla statków żeglujących po zatoce Zuiderzee, a podczas częstych w tym rejonie burz kapitanowie kutrów chętnie szukali schronienia u jej wybrzeża, umożliwiając mieszkańcom wymianę handlową. Choć przez następne lata wyspa wyraźnie zmniejszała swą powierzchnię z powodu dalszych silnych sztormów i erozji gleby, dumni Schokkerzy nie poddawali się. Aż nadszedł rok 1825...

Takiej burzy Schokland jeszcze nie widział. Zatoka Zuiderzee ze wściekłością zaatakowała wyspę całą swą mocą, zalewając wszystkie ulice i budynki. Przeżyli tylko ci, którzy w porę wspięli się na dachy swych domów. Trzynastu Schokkerów zginęło w odmętach, przeszło dwadzieścia domów żywioł zmiótł z powierzchni, zaś resztę zabudowy i dwa kościoły poważnie uszkodził. Ze względu na niebezpieczeństwo dalszych kataklizmów i zbyt wysokie koszty odbudowy, dalszy los osady stał się mocno niepewny. Dodatkowo połów ryb był już tak nieopłacalny, że Schokland ogłoszono najbiedniejszą gminą w całych Niderlandach. Wyrok zapadł 1 marca 1859 roku, gdy miejscowy burmistrz Gerrit Jan Gillot obwieścił mieszkańcom, że na rozkaz króla Wilhelma II wszyscy muszą opuścić wyspę w ciągu następnych czterech miesięcy.  635 ocalałych z kataklizmu Schokkerów definitywnie przegrało walkę z wodą i przeniosło się na kontynent...

Jak na ironię, po wysiedleniu wszystkich mieszkańców wyspa nie kurczyła się już w takim tempie co dawniej, burze też jakby zaczęły omijać ją szerokim łukiem. W osadzie pozostało tylko paru urzędników państwowych do obsługi portu. Każdego roku pojawiali się tu sezonowi pracownicy celem zbierania trzciny, pomieszkując w opuszczonych budynkach i zrujnowanym kościele. I tak osada na wyspie w zatoce Zuiderzee powoli dogorywała, opuszczona i zapomniana przez Boga i ludzi. Z pewnością dziś nikt już by o niej nie pamiętał, gdyby nie odwieczna wojna Holendrów z morzem. Gdy w 1932 roku potężna tama Afsluitdijk odcięła zatokę Zuiderzee od Morza Północnego tworząc jezioro IJsselmeer, woda oddała Niderlandom wszystkie zagarnięte wcześniej ziemie, i to z pokaźną nawiązką. Po osuszeniu polderu Noordoostpolder w 1942 roku, nieoczekiwanie resztki wyspiarskiego Schoklandu znalazły się w samym środku żyznych, holenderskich pól i łąk...

Prowincja Flevoland, leżąca na wschodnim wybrzeżu jeziora IJsselmeer, jest równa jak stół. Niekończące się hektary ziem uprawnych i porośnięte soczystą zielenią przestrzenie przelatują nam nieustannie za oknami samochodu, gdy pewnego lipcowego ranka pędzimy z Margitą w stronę Schokland. Skromny drogowskaz kieruje nas w końcu z głównej drogi na niewielki parking, o dziwo świecący pustkami jak na tę porę roku. Z parkingu, jak na dłoni, widać pierwsze zabudowania osady:

 

     1. Opuszczona osada Schokland

 

Wchodząc na plac przed osadą, zdajemy sobie sprawę, że Schokland faktycznie leży na niewielkim wzniesieniu, wśród położonych nieco niżej okolicznych pól i łąk. O tym, że niegdyś był prawdziwą wyspą na wodach zatoki Zuiderzee, przypomina drewniana łajba ustawiona nieopodal zabudowań:

 

      2. Okolice Schokland, które dawno temu były morską zatoką

 

Decyduję się zejść na pobliską ogrodzoną łąkę, ryzykując spotkanie z jej ewentualnym, niekoniecznie zadowolonym z tego faktu właścicielem, by w całości objąć wzrokiem osadę, składającą się dziś z kilkunastu zrekonstruowanych drewnianych domów. Jednak na szczęście nie pojawia się żadna żywa dusza, nie licząc stadka kóz leniwie skubiącego trawę:

 

    3. Zabudowania dawnej wyspy Schokland na wzniesieniu ponad ziemiami odzyskanymi Polderu Północno-Wschodniego

 

Dzisiejszy Schokland to częściowo odbudowane, częściowo zrekonstruowane drewniane domy, wzniesione w tzw. "stylu Zuiderzee" - w podobnych dawni Schokkerzy wiedli swe niełatwe, wyspiarskie życie:

 

    4. Drewniane domy przy centralnym placu osady...

 

     5. ...oraz w okolicach protestanckiego kościoła

 

Większość domów jest zamknięta na głucho i niestety, żadne dostępne mi źródła nie wspominają, czy udało się także zrekonstruować lub ocalić ich oryginalne wyposażenie. W jednym z drewnianych budynków funkcjonuje niewielkie muzeum poświęcone Schokland, w innym działa restauracja, o tej porze dnia cicha jeszcze i pusta jak reszta tej wyludnionej osady. Trochę z boku usytuowany jest nowy kościół, zbudowany w 1717 roku. Druga, starsza świątynia po powodzi popadła w ruinę i została rozebrana:

 

    6. Protestancki kościół w Schokland

 

W kościele nie ma dziś stałych nabożeństw. Stanowi jedynie miejsce odwiedzin turystów, niekiedy są w nim udzielane śluby, a w sezonie zimowym gości cykliczne koncerty muzyki klasycznej. Decydujemy się z Margitą na spacer wokół osady. Z racji jej niewielkich rozmiarów, zajmuje nam to kilkanaście minut. Jakież jest nasze zdziwienie, gdy chrzęszczące pod butami kamienie na ścieżce, po dokładniejszych oględzinach, okazują się muszelkami morskich skorupiaków! Kolejny dowód na to, że stąpamy po dawnym dnie zatoki...

 

     7. Widok na kościół i wały przeciwpowodziowe osady

 

    8. Zabudowania Schokland położone przy alejce okrążającej osadę

 

Stadko kóz, zachęcone naszym widokiem podchodzi niemal na sam centralny plac, domagając się liści z pobliskich drzew, gdyż całe dostępne im okoliczne gałęzie ogołociły już dawno z wszelkiej zieleni. Robimy ostatnie zdjęcia, karmiąc jednocześnie coraz bardziej natarczywą, rogatą gromadkę:

 

    9. Maleńkie Muzeum Schokland w jednym ze zrekonstruowanych domów   

 

Oprócz osady, w okolicy istnieje jeszcze około 150 objętych wpisem UNESCO stanowisk, w których odkryto pozostałości prehistorycznego osadnictwa, grobli i sztucznie usypanych terpów, czyli pagórków, na których osiedlano się niegdyś w obawie przed powodziami. Sama nazwa Schokland pochodzi prawdopodobnie od starego niderlandzkiego słowa "schokke", określającego trzcinę lub suszony krowi obornik, którym biedota paliła niegdyś w piecach. Potomkowie dawnych Wyspiarzy założyli w 1985 roku swoje stowarzyszenie nazwane Schokkervereniging, które chroni spuściznę historyczną osady, jej dialekt, zwyczaje i stroje regionalne. A ten, kto spodziewa się zobaczyć w dzisiejszym, opuszczonym Schokland wspaniałe kamienice bądź majestatyczne świątynie, zawiedzie się srogo. Oprócz kilku drewnianych domów, muzeum i kościoła nie ma tu nic. Bo Schokland nie jest tętniącym życiem miastem. To dla Holendrów symbol - ich wielowiekowej, mozolnej, heroicznej walki z morzem o każdą piędź cennej ziemi...

 

 

 

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz