...visit № 162...
...czyli: o najpiękniejszym rynku w Europie...
Centralnym placem każdej szanującej się miejscowości jest rynek. Miejsca takie wytyczano od początku średniowiecza aż do XIX wieku, a rynek był przestrzenią wymiany handlowej i punktem, w którym zbiegały się wszystkie drogi prowadzące do miasta. Lokowano przy nim ratusz - siedzibę władz miejskich, w pobliżu stawiano również główną świątynię. Innymi typowymi zabudowaniami były najczęściej sukiennice, kramy i ławy chlebowe, waga, pręgierz, studnia, a także wytworne kamienice należące do znamienitych obywateli. Słowo rynek w języku polskim pochodzi od niemieckiego terminu Ring (pierścień), jednak odpowiednikiem stosowanym w zachodniej Europie jest określenie Markt lub Marktplatz. Rynki były najczęściej wytyczane na planie czworokąta, choć niektóre z nich posiadają formę trójkąta, wielokąta lub wrzeciona powstałego z rozszerzającej się głównej ulicy. Jest ich na świecie tysiące, ale miano najpiękniejszego dzierży od wieków La Grand-Place, główny rynek Brukseli...
Początki centralnego placu belgijskiej stolicy sięgają XI-XII wieku, kiedy to na osuszonym bagnie obok prawego brzegu rzeki Zenne zaczęto stawiać pierwsze drewniane domy. W pobliżu przebiegał szlak handlowy łączący Nadrenię z Flandrią, więc na Nedermerckt, jak ówcześnie nazywano to miejsce, zatrzymywali się kupcy i handlarze z różnych stron świata. Na początku XIII wieku wzniesiono trzy hale targowe, w których sprzedawano pieczywo, mięso i sukno. Plac ku wygodzie mieszkańców wybrukowano kamieniami z pobliskiej rzeki, więc zakupów można było już dokonywać bez obawy o stan obuwia. Miejsce targowe stało się szybko głównym ośrodkiem miasta - w 1401 roku rozpoczęto budowę ratusza, wkrótce wzniesiono siedziby gildii kupieckich, a drewniane domy w południowej części placu zaczęto zastępować murowanymi kamienicami. Rynek już wtedy spełniał funkcje społeczne i polityczne - odczytywano tu dekrety i zarządzenia, organizowano wiece i parady, przeprowadzano także ku uciesze gawiedzi publiczne egzekucje. I tak brukselski rynek żył swoim codziennym rytmem, aż przyszedł znamienny w skutkach sierpień Roku Pańskiego 1695...
Władca Francji, Król-Słońce Ludwik XIV, rozsierdził się nie na żarty, gdy za sprawą angielskich i holenderskich okrętów wojennych wybrzeże jego państwa stanęło w ogniu. 14 sierpnia 1695 roku w odwecie nakazał podciągnąć francuską artylerię pod mury Brukseli. W wyniku 36-godzinnego nieprzerwanego ostrzału miasta większość zabudowy rynku legła w gruzach. Jedynymi obiektami, które mimo uszkodzeń i pożaru przetrwały atak, były ratusz i gmach sądu. Dumni i niezłomni brukselscy mieszczanie nie załamali się, lecz rychło postanowili przywrócić swemu miastu dawną świetność. W ciągu kilkunastu lat odbudowano centralny plac w jednolitym, barokowym stylu. A że historia oszczędziła już Brukseli wydarzeń tak znamiennych w skutkach jak francuska napaść, przepięknej urody rynek możemy podziwiać do dnia dzisiejszego.
Rynek w Brukseli ma kształt dość nietypowy - przypomina prostokąt z jednym kątem lekko ściętym, więc można śmiało przyjąć, że jest pięcioboczny. Tym co różni go od innych europejskich centralnych placów jest fakt, że nie posiada żadnej zabudowy na środku, w jego obrębie nie zdecydowano się również postawić żadnej świątyni. Siedem ulic wylatuje z niego w różnych kierunkach. Dla porządku, opis zaczynam od strony północnej, gdyż tam ma początek numeracja kamienic, i kontynuuję go w stronę zachodnią, wprost przeciwnie do ruchu wskazówek zegara.
Przy północno-zachodniej pierzei wznoszą się zdecydowanie najbardziej wystawne kamienice, należące niegdyś do bogatych gildii. Powstawały od 1640 roku i zostały z pietyzmem odbudowane po francuskim ataku. Pierwsza z nich patrząc od prawej, narożna, dawniej była siedzibą cechu piekarzy. Balustradę jej poddasza zdobią figury symbolizujące Siłę, Ogień, Wodę, Wiatr, Pszenicę i Rozwagę, czyli składniki uważane za konieczne do wypieku idealnego chleba. Obecna nazwa Maison au Roi d'Espagne (Pod hiszpańskim królem) pochodzi od kamiennego popiersia króla Karola V na fasadzie, po bokach którego znajdują się postacie dwóch kontrowersyjnych jak na dzisiejsze czasy więźniów: Maura i Indianina. W drugiej kamienicy zwanej Maison de la Brouette (Pod taczką) ongiś znajdowały się pomieszczenia wytwórców oleju, którzy tłoczyli tłuszcz niezbędny przy produkcji wysokojakościowego sukna. Kolejna, Maison du Sac (Pod workiem), była domem dla cechu cieśli i bednarzy. W Maison de la Louve (Pod wilczycą) swe lokum miał cech konstruktorów wszelakiej broni - jej fasada jest bogato zdobiona, z podobiznami czterech cesarzy rzymskich: Trajana, Tyberiusza, Oktawiana Augusta i Juliusza Cezara, dodatkowo nad wejściem znajduje się relief przedstawiający Remusa i Romulusa z wilczycą, a szczyt zdobi pozłacany Feniks powstający z popiołów. Następna, Maison du Cornet (Przy rogu), była dawną siedzibą przewoźników rzecznych, dlatego jej najwyższe piętro przypomina rufę statku. Ostatnia kamienica na tej pierzei, Maison du Renard (Pod lisem) należała do cechu szmuklerzy, czyli rzemieślników zajmujących się wyrobem pasów, galonów, frędzli, taśm i innych artykułów pasmanteryjnych.
Olbrzymią część południowo-zachodniej pierzei zajmuje najbardziej okazały budynek rynku. To brukselski ratusz - późnogotycki ośrodek władzy miejskiej ze strzelistą wieżą (96 m), wzniesiony w latach 1401-1444 według projektu Jakuba z Thienen i Jana z Ruysbroek:
W jego wyglądzie uderzające na pierwszy rzut oka jest asymetryczne umiejscowienie wieży względem bryły budynku - lewe skrzydło składa się z dziewięciu osi, prawe ma tylko sześć. Elewacje odznaczają się gotycką lekkością i reprezentacyjnym charakterem. Ratusz składa się z trzech kondygnacji, z których każda jest inaczej opracowana. Dolną tworzą ostrołukowe arkady z wewnętrznymi podcieniami:
Środkową i górną kondygnację stanowią rzędy prostokątnych okien, nad którymi znajdują się galerie gęsto ustawionych kamiennych figur, każda z nich stoi na własnej konsoli pod baldachimem. Rzeźby przedstawiają całą plejadę świętych oraz mniej lub bardziej ważnych władców, którzy zapisali się w historii Belgii i Niderlandów. Na samym szczycie ratuszowej wieży nad bezpieczeństwem mieszkańców czuwa pozłacany posąg świętego Michała Archanioła, patrona Brukseli, którego wyobrażono z uniesionym mieczem, pokonującego Szatana:
Budynek ratusza flankują dwie ulice wychodzące z rynku: Rue de la Tête d'Or od strony domów gildii oraz Rue Charles Buls. Ta druga oddziela siedzibę rajców miejskich od ustawionych lekko pod kątem kamienic, które postrzegane są jako dodatkowa, piąta pierzeja:
Na piątej pierzei pierwszą kamienicą, licząc od budynku ratusza jest Maison de L'Étoile (Pod gwiazdą), nazywaną tak od symbolu wieńczącego jej szczyt. Okazała Maison du Cygne (Pod łabędziem), z wizerunkiem tego szlachetnego ptaka nad wejściem, należała niegdyś do cechu rzeźników. Piwowarzy zajmowali sąsiednią kamienicę, Maison de L'Arbre d'Or (Pod złotym drzewem), której dach zdobi złoty posąg Karola Lotaryńskiego na koniu. Pozostałe dwa domy: Maison de la Rose (Pod różą) i Maison du Mont Thabor (Pod górą Tabor) zamieszkiwały bogate mieszczańskie rodziny. Pierzeja kończy się deptakiem Rue de Chapeliers, przy którym ulokowało się całe mnóstwo restauracji serwujących jadło z każdego chyba zakątka świata (polecamy z Margitą grecką tawernę - świetna kuchnia, olbrzymie porcje i przemiła obsługa).
Całą szerokość południowo-wschodniej pierzei zajmuje, wydawałoby się, jeden budynek, będący w rzeczywistości ośmioma kamienicami o wspólnej fasadzie. Twór ten nosi nazwę Maison des Ducs de Brabant (Dom książąt Brabancji):
Obiekt ten w przeszłości zasiedlali również przedstawiciele kilku zawodów: dom zwany La Renommée (Sława) stanowił prywatną rezydencję, dom Hermitage (Pustelnia) zajmowali pomniejsi rzemieślnicy, La Fortune (Fortuna) był siedzibą cechu garbarzy, Le Moulin à Vent (Wiatrak) młynarzy, Pot d'Étain (Cynowy kociołek) stolarzy i budowniczych, La Colline (Wzgórze) kamieniarzy, murarzy, rzeźbiarzy i dekarzy, natomiast ostatni dom La Bourse (Giełda) zgodnie z nazwą robił za ówczesny supermarket.
Ostatnia, północno-wschodnia pierzeja zaczyna się także rzędem pięknych budynków:
Pierwsze trzy kamienice patrząc od prawej: Le Cerf (Jeleń), Joseph et Anne (Józef i Anna) oraz L'Ange (Anioł) były od zawsze w rękach prywatnych. Okazały dom Maison de la Chaloupe d'Or (Pod złotą szalupą), z posągiem świętej Barbary na szczycie, zajmował cech krawców, następny w szeregu Maison du Pigeon (Pod gołębiem) cech malarzy, w ostatnim zaś La Chambrette de l'Amman (Pokój urzędnika) przesiadywał komornik reprezentujący księcia Brabancji.
Drugim po ratuszu gotyckim obiektem brukselskiego rynku, który cudem przetrwał francuski ostrzał artyleryjski, jest wyróżniający się czarną elewacją Maison du Roi (Dom króla), zwany także z niderlandzka Broodhuis (Dom chleba):
Jego holenderska nazwa wzięła się z faktu, że w XIII wieku stał tu drewniany budynek, w którym piekarze sprzedawali swe wyroby. Kiedy księstwo Brabancji przeszło pod panowanie Habsburgów, kamienny już wtedy obiekt stał się ośrodkiem władzy cesarskiej - mieścił urząd podatkowy, sąd i więzienie, a tuż przed głównym wejściem do gmachu miejscowy kat uatrakcyjniał czas mieszkańcom miasta spektakularnymi egzekucjami publicznymi. Obecny budynek to efekt odbudowy w stylu neogotyckim na podstawie zachowanych rycin z początku XVI wieku. Dziś jest między innymi siedzibą muzeum miejskiego, w którym pokaźne miejsce zajmuje kolekcja strojów przywdziewanych na różne okazje stojącemu kilka przecznic dalej, słynnemu brukselskiemu Sikającemu Chłopcu (Manneken Pis).
Oddzielona od Maison du Roi ulicą Rue Chair et Pain ostatnia grupa kamienic była zamieszkana przez miejscowych patrycjuszy, a poszczególne domy, patrząc od prawej, nosiły wdzięczne nazwy: Le Heaume (Hełm), Le Paon (Paw), Le Petit Renard (Mały lis), Le Chêne (Dąb), Sainte-Barbe (Święta Barbara) i L'Âne (Osioł):
Le Grand-Place w Brukseli jest jednym z najważniejszych miejsc w mieście. Od wielu wieków to właśnie tu odbywały się wszystkie znaczące wydarzenia - dawniej plac był miejscem handlu, potem ośrodkiem władzy, dziś pośród zabytkowych kamienic można posłuchać koncertów, obejrzeć plenerowe przedstawienia teatralne czy napić się przedniego belgijskiego piwa. Jest też wydarzenie, które od 1971 roku, co dwa lata w sierpniu, przyciąga rzesze turystów z całego świata - na całej powierzchni rynku układa się wtedy przeogromny, różnokolorowy dywan z żywych kwiatów...
Plan Le Grand-Place w Brukseli z zaznaczonymi numerami kamienic (za Mazeppa / Wikipedia):
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz