Jest rok 1972. UNESCO - organizacja wyspecjalizowana ONZ - ustanawia "Listę światowego dziedzictwa". Mają na nią trafić arcydzieła dziedzictwa kulturowego: zabytki, groty, zespoły budowli, dzieła człowieka, stanowiska archeologiczne oraz cuda dziedzictwa naturalnego: pomniki przyrody, parki narodowe, formacje geologiczne, strefy naturalne.

Jest rok 1978. Pierwszych 12 obiektów zostaje wpisanych na tą prestiżową Listę. Wśród nich 2 w Polsce: Stare Miasto w Krakowie i Kopalnia Soli w Wieliczce. W następnych latach kolejne miejsca o "wyjątkowej powszechnej wartości" trafiają na Listę, coraz więcej państw przyjmuje lub ratyfikuje Konwencję.

Jest rok 2013. Lista liczy sobie już kilkaset miejsc. Po powrocie z Bliskiego Wschodu wpadam na pomysł, by odwiedzić, poznać i utrwalić na zdjęciach jak najwięcej z nich.

Jest rok 2018. Zakładam bloga, by podzielić się z Wami tym, co widziałem...

Na chwilę obecną - po konferencji w New Delhi w lipcu 2024 - Lista obejmuje 1226 obiektów (w tym 3 obiekty skreślone), w 168 Państwach-Stronach Konwencji.

wtorek, 21 lipca 2020

Mont-Saint-Michel

 ...visit № 171...



...czyli: o opactwie na krańcu świata...


W południowo-zachodniej Normandii, na kanale La Manche, stoi sobie od niepamiętnych czasów skalista wyspa, której połączenie ze stałym lądem odsłania się tylko podczas odpływu. Wokół niej w zamierzchłej starożytności rozciągał się las Scissy, wówczas jeszcze nie zalany morzem, w którym mieszkali wojowniczy Celtowie czczący Belena, galijskiego boga Słońca. Gdy na tereny te przybyli Rzymianie, nieustannie podnoszący się poziom wody w kanale La Manche prawie już wchłonął prastarą puszczę, a pływy morskie cyklicznie zamieniały skałę w samotną wyspę. Chrześcijaństwo pojawiło się w Armoryce około IV wieku n.e., wówczas w połowie wysokości wzgórza wzniesiono kaplicę poświęconą św. Szczepanowi oraz św. Synforianowi, pierwszemu męczennikowi Galów, wtedy też pierwsi pustelnicy zamieszkali w tym odludnym miejscu. I tak niegościnna góra, zalewana falami i smagana wichrem, trwała na krańcu świata, aż nadszedł znamienny w wydarzenia Rok Pański 709...
W roku owym biskupowi pobliskiego Avranches, świętemu Aubertowi, przyśnił się sen niebywały - oto sam dostojny Michał Archanioł, naczelny wojownik niebiańskiej armii Boga, zstąpił na ziemię i nakazał zbudowanie kościoła na skale. Hierarcha zlekceważył marę senną, jednak po kilku dniach znów święty Michał przyszedł do niego podczas drzemki, tym razem już zagniewany srodze, i zapytał surowym tonem: Dlaczegoś jeszcze nie wypełnił mej woli, drogi Aubercie? Czyż nie dość jasno się wyraziłem? I tym razem biskup, choć z lekka już przerażony, nie poczynił żadnych kroków, by wypełnić wolę wodza niebiańskich zastępów. Wtedy żarty się skończyły, przy trzeciej wizycie Archanioł, dotknąwszy palcem biskupiego czoła, wypalił w nim dziurę, pozostawiając jednak nieszczęśnika przy życiu. Poskutkowało natychmiast - Aubert ochoczo wziął się do pracy, a jego czaszka z owym otworem przechowywana jest do dziś w katedrze w Avranches. Według legend, podczas budowy opactwa doszło do wielu jeszcze cudów: a to poranna rosa wyznaczyła zarys fundamentów, to znów trzymane na rękach niemowlę odsunęło bez trudu stopami ogromny pogański menhir zagradzający drogę, sam święty Michał Archanioł pofatygował się ponoć jeszcze raz w to miejsce, by wskazać źródło słodkiej wody. To nie koniec - w tymże szczególnym roku 709, według rękopisu z XV wieku, niezwykle gwałtowny przypływ podczas równonocy zadał lasowi Scissy cios ostateczny, zamieniając definitywnie Mont-Saint-Michel w wyspę...
Tyle mówią legendy - faktem jest, że konsekracji pierwszego na wzgórzu sanktuarium pod wezwaniem świętego Michała dokonano 16 października 709 roku, po przywiezieniu z włoskiej Góry Gargano niezwykłych relikwii: fioletowej szaty Archanioła oraz części odcisku jego stopy w marmurze. Książęta Normandii najpierw sprowadzili do nowego klasztoru z Saint-Wandrille dwunastu benedyktyńskich mnichów, potem hojnie wspierali przybytek na skale. Bogactwo i siła opactwa, jak też i prestiż sanktuarium, przyciągały odtąd tłumy pątników, wśród których nie brakowało i koronowanych głów - pielgrzymował tu król Francji Ludwik IX Święty, czy Wilhelm Zdobywca, przyszły władca Anglii. U stóp klasztoru powstało też miasteczko, oferujące przybyszom gościnę. W czasie wojny stuletniej opactwo zostało opasane nowym pierścieniem murów obronnych - Anglicy podczas wielokrotnych najazdów próbowali je zdobywać, zawsze jednak bezskutecznie. Pod koniec średniowiecza ranga sanktuarium spadła równie szybko, jak urosła. Okres Reformacji oraz kolejne konflikty religijne przetaczające się przez Europę sprawiły, że klasztor wyludnił się i podupadł, na jego terenie zaś wyznaczono ...więzienie! Po rewolucji francuskiej ostatni mnisi zostali wydaleni z Mont-Saint-Michel, w celach przetrzymywano już tylko krnąbrnych księży odmawiających przyjęcia nowej konstytucji cywilnej. Świat powoli zapominał o opactwie na krańcu świata... Dopiero w 1874 roku klasztor na górze świętego Michała, a dokładniej to, co z niego zostało, uznano za zabytek, przeprowadzono też pierwsze prace restauracyjne. Pełna reaktywacja nastąpiła w 1966 roku, gdy do odbudowanych murów opactwa na powrót wprowadzili się benedyktyńscy mnisi, po czym w 2001 roku kompleks przekazano zakonnikom z Monastycznych Wspólnot Jerozolimskich...
Jako że Mont-Saint-Michel jest wyspą, czasami tylko podczas odpływu połączoną piaszczystą i mulistą połacią ze stałym lądem, dla wygody zwiedzających w 2014 roku zbudowano groblę i nowy, drewniany pomost, pozwalający suchą stopą dostać się do opactwa. Parkingi usytuowano w odległości około 3 kilometrów od klasztornych murów, toteż czeka nas z Margitą przeszło półgodzinny spacer. Pogoda jest wyśmienita, rezygnujemy więc bez żalu z możliwości dostania się na miejsce jedną z licznych konnych bryczek, wożących co leniwszych turystów. Spacer ma też dodatkową zaletę - to niezapomniane widoki samotnej skały z opactwem na szczycie:


    1. Opactwo świętego Michała Archanioła na Mont-Saint-Michel


Nadchodząca pora zwiedzania klasztoru, wyznaczona przy internetowym zakupie biletów miesiąc wcześniej, nie pozwala nam na razie na dokładne przyjrzenie się miasteczku. Jedyną ulicą pośród kamiennych domostw pniemy się z Margitą do bram opactwa. Tu szybko okazuje się, że pomysł nabycia wejściówek on-line był przedni - w kolejce do kas trzeba by było teraz odstać przynajmniej ze dwie godziny...


    2. Główna brama wejściowa w pierścieniu murów obronnych


Opactwo benedyktyńskie powstawało, począwszy od VIII wieku, z zestawionych i zachodzących na siebie części wznoszonych w stylach romańskim i gotyckim. Po przejściu Sali Straży (salle des Gardes) po Wielkich Schodach wspinamy się na Zachodni Taras, z którego rozciąga się zapierający dech w piersiach widok na zatokę i pomost, którym dostaliśmy się do Mont-Saint-Michel:


    3. Widok z tarasu opactwa na zatokę i pomost łączący Mont-Saint-Michel ze stałym lądem


Akurat trafiamy na odpływ - mulista przestrzeń pod nami gdzieniegdzie tylko przecięta jest wstęgą morskiej wody. Nieliczni turyści przemierzają piasek w poszukiwaniu muszli przegrzebków - symbolu szlaków pielgrzymkowych św. Jakuba. Odwagą jest zapuszczać się gdzieś dalej - niekiedy przypływy są bardzo gwałtowne, a fala przybiera z dużą prędkością, porównywalną nawet do szybkości galopującego konia, co było przyczyną licznych wypadków w przeszłości. Dzisiaj również zdarzają się sporadyczne utonięcia, ale znacznie częściej kłopoty miewają właściciele samochodów zaparkowanych "na dziko" w niżej położonych miejscach... 
Z Zachodniego Tarasu wchodzimy do kościoła św. Michała Archanioła. Pierwotnie stała tu niewielka świątynia Notre-Dame Sous-Terre, jednak rosnąca coraz bardziej liczba pielgrzymów zmusiła mnichów do zbudowania większego obiektu sakralnego na miejscu dawnych budynków klasztornych. Wznoszenie okazałej nawy głównej z arkadami, galeriami i wysokimi oknami oraz transeptu zostało zapoczątkowane przez opata Ranulfa w 1060 roku:


    4. Romańska nawa główna kościoła opactwa


W XIII wieku, na północ od kościoła, ówczesny opat Raoul-des-Îles postawił sobie za cel odbudowanie częściowo zniszczonych w wyniku działań wojennych budynków opactwa. W efekcie powstały trzy kondygnacje mistrzowsko oparte o zbocze skały, kwiat architektury Mont-Saint-Michel. W swym projekcie i zamierzeniu miały odpowiadać warstwom społecznym średniowiecznego świata. I tak na samym dole przyjmowano pospólstwo i rozdawano żywność ubogim, piętro wyżej podejmowano możnowładców i znamienitych pielgrzymów, na samej górze zaś mieszkali mnisi i toczyło się objęte klauzurą życie codzienne klasztoru. Północne zabudowania posiadały także salę gości, refektarz, spiżarnię i pięknie położony wirydarz. Wszystkie te obiekty stanowiły tak harmonijne połączenie, wkomponowane pomiędzy skaliste ściany, że nie bez powodu nazwano je Cudem (fr. Merveille):


    5. Merveille - fragment XIII-wiecznych zabudowań opactwa...


    6. ...oraz wirydarz z krużgankiem obok budynku mieszczącego refektarz


Patrzymy z Margitą z murów na piaszczystą przestrzeń - przy odpowiednim wyostrzeniu wzroku można stąd dostrzec leżące na otwartym morzu wyspy Chausey, skąd pochodzi granit, który posłużył do budowy opactwa. Monotonię równiny pod nami burzy tylko grupa kilkunastoletnich skautów ze swym opiekunem, brnąca po kostki w wilgotnej brei. Nie mamy bladego pojęcia, co tam robią, chyba tylko patron opactwa święty Michał raczy wiedzieć, jakie harcerskie sprawności można zdobyć w tym cuchnącym mule...
Dalsza część zwiedzania opactwa wiedzie przez Salę Gości (salle des Hôtes), poprzez krypty z masywnymi filarami i kaplicę św. Stefana, wykorzystywaną na potrzeby związane z pochówkiem zmarłych zakonników. Następnie trasa schodami wychodzi na dziedziniec, przebiega przez Salę Rycerzy, w której mnisi przepisywali manuskrypty i kończy się w pomieszczeniu, gdzie niegdyś rozdawano ubogim pielgrzymom jałmużnę. 
Czas poświęcony na zobaczenie opactwa, czyli niecałe dwie godziny, mija nie wiadomo kiedy. Jedyna uliczka miasteczka - Grande Rue - jeszcze niedawno niemiłosiernie zatłoczona, wyraźnie się wyludniła. Schodząc w stronę bramy, przy lodziarni natykamy się na dzielnych skautów. Wilgotny muł na ich rękach, nogach, twarzach i mundurkach zdążył już wyschnąć, tworząc malownicze, żółtawe skorupy. Chyba zdobywanie nowych sprawności zakończyło się sukcesem...


    7. Grande Rue - jedyna uliczka w miasteczku, dziś pełna oberż, kawiarń, hotelików i sklepów z pamiątkami


Teraz już na spokojnie możemy pospacerować po miasteczku i jego zakamarkach, pobuszować w lokalnych sklepikach czy też wspiąć się na mury obronne klasztoru:


    8. Fortyfikacje bramy wejściowej widziane z murów obronnych


Wracając na most postanawiam, wzorem harcerzy, zejść ze szlaku i przejść się kawałek po coraz bardziej już suchym piachu, który za parę godzin będzie morskim dnem. Z tej perspektywy skała Mont-Saint-Michel z opactwem, miasteczkiem i murami prezentuje się w całej swej wspaniałej okazałości:


    9. Nic dodać, nic ująć - po prostu Mont-Saint-Michel, majestatyczne opactwo wzniesione wokół granitowej skały


Na koniec garść informacji - wysepka ma około 960 metrów obwodu i około 280 hektarów powierzchni. Skała, która jest formacją granitową, wznosi się 92 metry nad poziom morza, lecz wraz z posągiem świętego Michała Archanioła, umieszczonym na wierzchołku iglicy kościoła opactwa, cały kompleks sięga wysokości 170 metrów. Tuż za obszarem zalewowym, za życia księżnej Anny Bretońskiej, uporządkowano teren pod uprawy i hodowlę zwierząt. Przy odrobinie szczęścia można tu zobaczyć miejscowe owce moutons de pré-salé (barany słonych łąk), których mięso jest cenione za swój wyjątkowy smak. A dwa razy w roku, w pierwszą niedzielę maja i 29 września, do Mont-Saint-Michel jak przed wiekami przybywają rzesze pielgrzymów, by wziąć udział w uroczystościach związanych z kultem świętego Michała Archanioła. Wcale im się nie dziwię, że tak tłumnie przybywają do opactwa - oprócz doznań duchowych przyciąga ich zapewne piękno położonego na samotnej skale klasztoru. Dla mnie osobiście Mont-Saint-Michel jest zdecydowanie w ścisłej czołówce najbardziej niesamowitych miejsc, jakie dane mi było zobaczyć...


Pamiątkowy bilet:












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz